Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2022-05-02 16:52:49

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

"Szaleństwo jest kwestią umowną" (Part VI)

MG = Felix, Luri Convail


2 lata później


Nuciła pod nosem melodie, która rozbrzmiewała w jej głowie już od jakiegoś czasu. Pogoda była okropna, lało ale przywykła do tego. Wszystko było wspanialsze od zamkniętych przestrzeni. Luria chciała chłonąć ten deszcz, być jego częścią. Bo choć tak długo walczyła z samotnością, to wkrótce się to zmieni. W końcu napisał, że będzie! Musiał przybyć!
Wtedy zaś z uśmiechem odgarnęła mokrą grzywkę, spoglądając na stojącą pod zadaszeniem kostuchę o złotym licu trupiej maski. Na jego głowie spoczywał głęboki kaptur, skrywając jego oczy, a kiedy tylko wyszedł z cienia, krople deszczu zaczęły odbijać się od jego płaszcza.
-Mój ukochany! Zmieniłeś się…
Podjęła, pozwalając sobie zbliżyć się o krok, choć z dozą niepewności. Nie mogąc widzieć jego oczu, miała wrażenie, jakby kostucha pozostała bez twarzy. Bez oblicza Felixa. Jakby nałożył maskę na maskę.
-Tym jest moja wolność, Luri. Tak wyglądam naprawdę…
Odpowiedział stłumionym głosem, który wydawał się dojrzalszy, niż pamiętała. Jakby te dwa lata zmieniły go w coś zupełnie innego. A przecież czekała na Felixa.
-Długo ukrywałam się, ale zapomniano o mnie… Ty zapomniałeś…? Też zapomniałeś o mnie…?
Spytała, a wtedy kostucha uniosła dłoń w jej stronę, skrytą pod skórzaną czarną rękawiczką.
-Nigdy nie zapomniałem. Zbliż się do mnie, Luri… też długo czekałem.
Poprosił, nie opuszczając ręki, a wtedy dostrzegła jego błękitne oczy w oczodołach trupiej maski. To jej przypomniało o tym kim był, więc zaufała mu, zbliżyła się i pochwyciła jego dłoń, aby go ostrożnie objąć.
-Teraz będziemy razem…?
Spytała, a Felix odwzajemnił uścisk, wtulając ją do siebie, wsłuchując się tylko w szum deszczu i odbijanych kropel. Ta cisza…
-Aż do śmierci.
Odparł, po czym Luri stęknęła, czując jak ukryte ostrze Wielkiego Mistrza wysunęło się z jego karwasza, topiąc w jej brzuchu. A zaraz po tym, wyjął je, by dla pewności wbić znów, tuż obok. Dziewczyna zaczęła powoli opadać, lecz kostucha pochwyciła ją pod plecami, aby powoli ułożyć kobietę na mokrej ziemi, która zaczęła przybierać barwę rozmytej czerwieni.
-Dla…dlaczego…? Przecież… Cię kocham…
Spytała cierpko, błądząc wzrokiem spowitym bólem, będącym jedynie ułamkiem tego, co czuły jej ofiary. Niczym, co wynagrodziłoby krzywdy, które wyrządziła za sprawą swego chorego umysłu.
Wtedy kościane złote lico przysunęło się do jej twarzy i włosów:
-Ale ja kocham Beatrycze.
Wyszeptał jej do ucha, na co Convail otworzyła szerzej oczy w przerażeniu, które zastygło na jej twarzy, w momencie wydania ostatniego wdechu, zbyt szybkiego końca, aby móc zrozumieć, czy odpowiedzieć. Jednak zbyt długo odwlekanego końca, który Felix na zawsze zamknął.
-Żegnaj, Luri.
Powoli zamknął jej powieki, przez co wyglądała, jakby tylko spała, otoczona gwarem miasta i ulewy, a krew wokół niej tworzyła piękny kontrast dla szarego bruku, szarej panoramy, szarego Allanoru. Nie wiedział, czy znowu ujrzy słońce. Ale może już odnalazł własne…


(Koniec)

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum