Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2022-04-30 19:23:46

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

"Szaleństwo jest kwestią umowną" (Part IV)

MG = Felix, Daniel La Rose


Dźwięk wahadełka, które stało na biurku wcale go nie uspokajało, wydawało się wręcz irytować. Ciągle tyk tyk tyk tyk tyk tyk tyk…. było wręcz głośne, jakby rozbrzmiewało w całej jego głowie… jakby było w nim…
-Felixie.- Upomniał go psychiatra, aby odzyskał świadomość swojego położenia. No tak, był na krześle, trzymał się go mocno, mając wrażenie, że kiedy tylko go puści, upadnie na podłogę. La Rose siedział naprzeciw niego, zakładając nogę na nogę w swej dumnej pozie, jak zwykle w okularach. -Nie odpowiedziałeś na pytanie.
-Jakie… to było pytanie…?

Wydusił spod maski, a mężczyzna znów coś zanotował.
-Jak czułeś się po tej tragedii. Po tym jak pociąg miał wypadek…
Zapytał, a wtedy coś ukłuło go w serce, zmuszając do zaciśnięcia palców. Wziął wdech i wypuścił go cicho.
-To nie był wypadek… to był Zakon…- Przeniósł na niego spojrzenie, które wyrażało zawiść. -Zakon Łowców Demonów… oni… doprowadzili do tego… widziałem…
Dodał, a Daniel wpatrywał się w niego w milczeniu, może nawet nazbyt długim, aby lekko poprawić okulary na nosie.
-Felixie… po tym wypadku wylądowałeś u nas w oddziale zamkniętym. Miałeś stwierdzoną traume powypadkową. To była próba szukania winnych, kogoś kto poniósłby odpowiedzialność za ten przykry incydent. Lecz nie ma żadnego dowodu na to, jakoby Zakon miał z tym cokolwiek wspólnego. To urojenie, które przetrwało w Twojej głowie, fikcyjne wspomnienie. A poza tym… Zakon już od sześciu lat nie istnieje… szukanie w nim winnych nie przyniesie Ci spokoju.
Odpowiedział, lecz niebieskowłosy opuścił głowę, kryjąc tym oczy w ciemności oczodołów maski. Nie wierzył mu. Widział to. Widział zamachowcę. Widział symbol na jego dłoni. To co ich spotkało w Evermoon to była karma. Wierzył w to.
-Jak się więc czułeś…?
-Tak jak pan doktor mówi… zniszczony.

Odparł tylko, nie podnosząc wzroku, zaś La Rose coś odnotował.
-W rodzinie były jakieś przypadki chorób psychicznych…?
Dopytał, a wtedy ramiona Felixa lekko się rozluźniły.
-Nie… znaczy… podobno prababka była… inna. Ale nic o tym nie wiem.
-To dosyć odległy krewny. Rozumiem, że nic potem się nie wydarzyło, w związku z dziadkami, czy rodzicami. A jaki miałeś z nimi stosunek…?

Dopytał, a dopiero wtedy Felix znowu powrócił do niego spojrzeniem niebieskich oczu.
-Mama była… bardzo miła i… opiekowała się nami… a mój ojciec był… mądry i… uczciwy.
-A co z młodsza siostrą? Miała podobno paręnaście lat, kiedy zginęła.

Wtrącił, a to było kolejne przypomnienie, które gdzieś go uderzyło w brzuch, jakby miał ochotę od tego zwymiotować. Było mu słabo.
-Była… to była moja młodsza siostra… miałaby teraz… byłaby teraz dorosła…
Pokręcił głową, jakby znów nie mógł zebrać myśli, zaś to sprawiło, że Daniel pochylił się w krześle.
-Kryjesz się za maską, bo sądzisz, że mogłeś temu wszystkiemu zaradzić, więc kryjesz się ze wstydu…
-NIE, BO JESTEM OBRZYDLIWY! BO MAM OBRZYDLIWĄ TWARZ!

Wywrzeszczał na psychiatrę, który jednak nawet nie drgnął.
-Zabiłeś tą niewinną rodzinę, bo sam nie mogłeś znieść widoku domowego ciepła i szczęścia, które utraciłeś…
-NIE!
-A więc co takiego skrywasz, Felixie…?

Zapytał, a wtedy ten znieruchomiał, dysząc ciężko. W końcu La Rose podszedł do niego i chwycił go za rękę, podwijając jego rękaw, odsłaniając przy tym świeże blizny.
-Czy to Luria Convail zasugerowała Ci taką metodę odreagowania? Ucieczki od leczenia?
-Co?!

Spytał, próbując wyrwać mu swoją rękę, lecz w odwecie został uderzony w głowę z przedramienia psychiatry, upadając w końcu na ziemię. Pasek od maski odczepił się, a ta wylądowała na podłodze, obok niebieskowłosego.
-Wiem o waszych rozmowach, które są niewskazane. To chora pacjentka, a Ty oddziałowujesz na cudze zachowania, oraz reakcje. Nie wykazywałeś wcześniej agresji. Dlatego też przeniosłem panne Convail do innej izolatki, aby nie miała na Ciebie wpływu. Porozmawiamy o tym jutro.
Poprawił krawat i rękaw, a zaraz do gabinetu weszło dwóch pracowników. Felix ostatkiem sił chwycił maskę w palce.
“Nie patrzcie na mnie…”

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum