Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2022-04-26 22:30:58

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
WindowsOpera 85.0.4341.72

"Szaleństwo jest kwestią umowną" (Part I)

MG = Felix


Każdy dzień był jak nieskończone błędne koło, ta sama rutyna ciągu lekarstw, rozmów i samotności w izolacji. To było chore. Ale on był chory, tak…? Przecież tak mówili. Felixie, jesteś ciężko chory, my chcemy ci pomóc… Felixie, po prostu słuchaj. Felixie, spójrz. Felixie zdejmij maskę. FELIXIE PRZESTAŃ!
Niebieskowłosy lekko uniósł głowę, a spojrzenie błękitnych oczu skrytych w ciemnych oczodołach porcelanowej maski spoczęło na kaftanie, który ciasno opinał jego ciało. Służyła w końcu temu, aby nie zrobił sobie krzywdy. Nie miał przecież tego w zamiarze, ale może… może bardziej lekarze obawiali się nie o niego, a o samych siebie. Bo cóż może uczynić psychopata, który jednej nocy bez serca zamordował niewinną rodzinę. Który zmasakrował jeszcze dziecko. Ktoś taki był nieobliczalny. Przecież był chory. Felixie, jesteś chory…
-Jak masz na imię…?
Padło pytanie kobiecego głosu, które z lekka obudziło jego otumaniony psychotropami umysł. Chłopak uniósł wzrok na ścianę w swojej celi, gdzie dostrzegł szparę. A w niej, dostrzegł parę szarych oczu. To były omamy…?
-Felix.
Odpowiedział mimo to, oczekując że ten głos odpowie, że te oczy powiedzą coś więcej. Te jednak długo w ciszy go obserwowały.
-Masz piękne włosy.- Wyszeptał głos, ale on nie zareagował w żaden sposób, to chyba był sygnał dla jego rozmówcy. -Podejdziesz…?
Spytała, a on rozważył tę opcję, ale dokonał wyboru. Bez użycia rąk było to bardzo trudne, ale podpierając porcelanową twarz o kamienne, wilgotne i zimne podłoże, w końcu wstał na własne nogi, aby zaraz zbliżyć się do wydrążonej dziury. Wtedy zobaczył młodą, dziewczęcą twarz szarookiej, oraz jej lekko kręcone, brązowe włosy, całe potargane. Ta jednak wlepiała spojrzenie w jego oczodoły. Czuł to.
-Kim jesteś…?
Zapytał w końcu, przyglądając się jej. Jego mimiki twarzy niesposób było rozczytać za tym niezmiennym licem, a jego spojrzenie było nie do końca wyraźne przez wpływ chemii.
-Luri. Luri Convail. Trochę jak konwalia, prawda…?
Zapytała go, a Felix kiwnął głową.
-Jak konwalia.
Powtórzył, aby przytaknąć. I znowu trwali w tej dziwnej ciszy, która w jego stanie wydawała się dłużyć w nieskończoność, choć jej ona nie przeszkadzała, jakby dawało jej to sporo czasu na zebranie myśli, mogąc w spokoju go obejrzeć z bliska.
-Czemu masz maskę…?
Zapytała, a Felix opuścił wzrok, myśląc nad tym. Czemu miał maskę?
-To moja twarz. Ta prawdziwa nie istnieje.
Odpowiedział spokojnie, a dziewczyna kiwnęła głową na znak, że rozumie.
-Jest przepiękna. Masz piękną twarz.- Uśmiechnęła się, a Felix spojrzał na nią w niezrozumieniu. Chyba pierwszy raz usłyszał coś takiego i było to… dziwne. I nie był pewien, czy miłe, czy przykre. -Czemu tu jesteś…?
Zadała kolejne pytanie, a niebieskowłosy zwężył oczy, gubiąc ją wzrokiem.
-Zabiłem rodzinę. Matkę. Ojca. Ich dzieci. Jestem chory.
-Dlaczego to zrobiłeś?

Zapytała z marszu, jakby ta informacja w żaden sposób jej nie poruszyła, ale chyba nie był teraz w stanie się nad tym zastanowić.
-Nie miałem wyboru.
Odparł spokojnie, a Luri przyglądała mu się z zaciekawieniem.
-Rozumiem. Wydajesz się miły.
Dorzuciła, a on kiwnął głową.
-Dziękuję. Za co Ty tu jesteś…?
Zapytał teraz on, zaś Convail pogłaskała się po włosach.
-Rodzina uznała, że jestem niebezpieczna i nienormalna. I mnie zamknęli. Felixie, wyglądam na nienormalną…? Albo niebezpieczną…?
Zapytała, jakby to miało dla niej jakiekolwiek znaczenie. Porcelanowe lico i jego spojrzenie nie zmieniło się.
-Też wydajesz się miła.
Odpowiedział, a ta informacja wydawała się ją satysfakcjonować. Zaraz jednak usłyszała dźwięk kluczy, więc chwyciła kamień.
-Porozmawiamy potem, śpij Felixie!
Wyszeptała i zakryła dziurę kamieniem. Znowu poczuł się skołowany. On sam i cztery zimne ściany. To wydarzyło się naprawdę…?

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum