Nie jesteś zalogowany na forum.
MG = Anthony Winston, Emilia Kaufmann, ONI, Mastema
Anthony powoli otworzył oczy, zdając sobie sprawę z faktu, że siedzi przy długim stole, zaś na przeciwko niego, oddalona o drugi kraniec, Emilia, która też odzyskiwała przytomność. Nie byli niczym związani, lecz on czuł się osłabiony, prawie bezwładny. "Mieszkańcy tego domu" także się przysiedli, pomiędzy nimi i zajadali zupe. Zaraz zorientowali się, że kruk obrał w pełni fizyczną postać, stojąc obok stołu i ich obserwując.
-Co się tu dzieje…?
Zapytała nagle Wampirzyca, przez co wszyscy na nią spojrzeli.
-Jemy kolację. Smacznego.
Odparli jednym głosem, co tylko zabrzmiało upiornie, natomiast Winston, szybko zrozumiał, że ta dziwna ptasia istota musi mieć jakąś władze nad swoimi marionetkami.
-Czym jesteś?
Zapytał, kierując słowa do humanoida, który powoli podszedł do niego, zawieszając dziób nad jego głową.
-Zwę się Mastema, jestem księciem demonów…
-Mastema? Anioł oskarżyciel?
-Kusiciel i wykonawca kar. Zgadza się, Anthony. Witaj w moim domu. I Ty, Emilio.
Zwrócił się teraz do kobiety. Zdali sobie sprawę, że mają faktycznie styczność z Demonem, jakby sama Enepsignos to było za mało.
-Co z nimi zrobiłeś…?
Spytała nagle Kaufmann, na co Upadły zareagował cichym chichotem.
-Opętałem. Żywię się nimi. To trzyma mnie w Waszym świecie. Bardziej mi się podoba, niż… mój.- Odpowiedział, o dziwo bez łgarstw. Łatwo było się domyślić, że musi być słaby, skoro pasożytował na nich i wyglądał tak groteskowo. -Ten w monoklu i ten w masce, wezwali mnie w rytuale, abym nauczył ich magii. Zrobiłem to, ale wszystko ma swoją cenę. Z kolei potem pojawiła się staruszka z wnuczką, oraz błazen.- Zachichotał. -Oraz Wy, zagubieni wędrowcy, skuszeni domowym ciepłem. Teraz, będziemy rodziną.
Oświadczył, a wszystkie marionetki zawiwatowały, radosne na te wieści. Milicjant i Wampirzyca spojrzeli po sobie, z pewnością nie chcąc być częścią tego wariatkowa. Winston podjął nawet próbę pochwycenia pistoletu, niestety, ręka odmawiała mu posłuszeństwa.
-Odradzam. Nadwyrężysz siły. Zjedz zupę. Od razu poczujesz się lepiej…
Doradził, przeczesując jego myśli. Z tego też powodu, zignorował Emilię, która odporna była na ten dziwny urok niemocy. Mastema widocznie nie spodziewał się potępionego wampira w swoim progu lub był zbyt głupi, aby nie wiedzieć o nielicznych zaletach tego przekleństwa.
-Zostaw… mnie… w spokoju…
Warczał Anthony, czując jego obecność we własnych wspomnieniach i myślach. Kaufmann podziałała instynktownie, wykorzystując chwilę nieuwagi Demona, aby dobyć pistolet i oddać dwa strzały w jego pióra. Mastema został odrzucony do tyłu, z dzikim rykiem, a ONI, zdawali się zawiesić łyżki w powietrzu, z pustym wzrokiem, jakby ich ktoś wyłączył. Nawet Anthony poczuł się na siłach, aby dobyć swój pistolet i wstać od stołu. Chciał strzelać, lecz wtedy Mastema przekształcił się w wir, który wessał się w szpary desek podłogowych. Kaufmann podbiegła do Anthony'ego, chwytając go za ręke i szybko wyprowadzając z jadalni. Dotarli na korytarz, a tam do drzwi wyjściowych.
-Zamknięte!
-Tamtędy, chodź!
Pociągnęła go znowu, tym razem, na tyły domostwa.
Offline