Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#196 2021-11-03 19:38:22

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 311
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Jej zmieszanie, choć przez tę chwilę wyraźne, to jednak zdawało się szybko odejść. Może pomógł w tym fakt, że nikt właściwie nie skomentował całego zajścia, a tym bardziej nie negatywnie. Może wystarczyło przywyknąć? Chyba warto to sprawdzić, bądź co bądź Azazel potrafił narzekać, a teraz tego nie zrobił.
Sama też skupiła się na nowym temacie, który był dla niej o wiele ciekawszy od poprzednich. Jej oczy za moment wylądowały na Archaniele, a sama Onoskelis zdawała się chłonąć każde słowo z tego pomysłu. Zdecydowanie jej się podobał. Mogliby zdziałać wiele dobrego, jeśli tylko anioły nauczyłyby się kochać świat, który tu powołano do życia, a nie widziały w nim jedynie przechowalnię dla swoich sług. Nawet jeśli została tylko garstka, to... Zaraz, co?
— Nie myśl, że pozwoliłabym ci ruszyć w pojedynkę — odparła, spoglądając na niego hardo i z zadowoleniem zarazem.
Saville zaśmiała się cicho, ale ten akurat temat zostawiła im.
— W takim razie powodzenia. Oby wynikło z tego coś dobrego — odparła, być może chcąc dodać więcej, ale zaniechała tego. Może nie chciała go drażnić? Zresztą moment też nie pasował, ale generalnie była z niego w jakiś sposób dumna. Zawsze wiedziała, że stać go na więcej i oto proszę.
Skierowała się do Salvadora zajętego właśnie dysputą z innymi Legionistami, choć jej przybycie nie mogło pozostać niezauważone. Beatrycze powitała wesoło jego spojrzenie, by za moment nieco jakby westchnąć z rezygnacją, zerkając nieco w bok.
— No co ty, trzeba mieć trochę przyzwoitości i tyle... — wymruczała niechętnie, by zaraz zaśmiać się jednak. — Żartuję... Tak, ja i Felix. Wygląda na to, że niedługo wyjeżdżamy... Ale to chyba w tej chwili nie na moją głowę — rzuciła z rozbawieniem. — Chyba sama przetrawiam, że się udało.
Odetchnęła cicho i odgarnęła z czoła kosmyk włosów. Chyba nadal czuła się dziwnie nierzeczywiście z tym wszystkim. Aczkolwiek z każdą chwilą też coraz bardziej nie mogła się doczekać ponownego spotkania z nim.

Offline

#197 2021-11-03 19:53:47

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 578
AndroidChrome 95.0.4638.50

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Salvador de Rune, Joseph Rickards, Gascon, Letty Carneillon


Trzeba było widzieć minę Azazela, gdy Anielica na niego naskoczyła, a jednak nie było tego złego, bo obie strony były zadowolone. Z pewnością Archanioł chciał wierzyć, że pierwszy raz robi coś właściwie, a nie na ślepo i ku własnej chwale. Czy to właśnie znaczyła zmiana…?
Salvador zaś zaśmiał się na jej komentarz, w który niespecjalnie dowierzał.
-W gronie gryzipiórków na wysokich obcasach i frakach wartości co najmniej królewskiej dostawy herbaty, wciąż są tu tacy jak my. Łachmanici, o najlepszym poczuciu humoru i dobrym guście smakowym. Zwłaszcza, gdy gramy o niebezpieczna stawkę.- Puścił jej oczko i założył ręce na piersi. -Ale wyjeżdżasz… a myślałem, że będziesz się gryźć z tytułem do usranej śmierci. Tak, czy siak, pojmuję że nadchodzą zmiany. Ale nauczyłem się nie przyzwyczajać do niczego. W jednej chwili jesteś Cieniem, w drugiej Łowca, w trzeciej Legionista, a w czwartek popijasz szampana z ministrem skarbu państwa. Moje życie to istna bombonierka.
Zaśmiał się, a za chwilę sprowadziło to do nich kroki wampira i naukowca.
-Ciebie to już z daleka słychać, galganie. Pierdole ten poncz, dajcie mi wódki.- Westchnął Rickards. -Tak, czy siak, ci zasrani debile niewiele ogarniają w kwestii sztuki. Widzieliście te bohomazy? Porażka. Ale jebać to, wieczorem wracam do katedry.
Gascon pokręcił głową.
-Pan Rickards chciał powiedzieć najpewniej, że woli klimaty… mniej wystawne.
-Ale żeś lekko chwycił me słowa jak prawiczek pannę pod spódnicą.
Parsknął inżynier.
-Jesteś niewiarygodny.
Mruknął de Rune.

Offline

#198 2021-11-03 21:21:11

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 311
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Nie spodziewała się, że wypadnie wiarygodnie, to chyba bardziej kaprys na słaby dowcip niż jakaś poważna próba nabrania kogokolwiek. A już na pewno nie Salvadora, który wiele rzeczy widział na własne oczy. W każdym razie, zasłuchała się teraz w jego jakże barwny opis ich małej i bardzo barwnej gromadki.
— Święte słowa. I o wiele bardziej wolę tę niebezpieczną grę od wygodnych salonów — odparła, zaraz wracając myślami do wspomnianego wyjazdu, a także czegoś, co równie często chodziło jej po głowie. Zaśmiała się dźwięcznie na porównanie do bombonierki. — Grunt to wyławiać dobre czekoladki. Sama też myślałam, że czeka mnie emerytura w Zakonie, a potem wszystko zaczęło się zmieniać. Ale nie żałuję. — Przeniosła wzrok na nowo przybyłych, a głównie Josepha, który raczył jeszcze bardziej przystroić ich rozmowę w swojskie epitety. Swoją drogą, ciekawe, czy już pił coś więcej... — Niewiarygodny jest ich duet — zaśmiała się cicho i spojrzała na Rickardsa. — A ja cię chyba rozumiem, chociaż sztuka w każdym okresie miała swoje dziwaczne i żenujące odłamy — odparła z rozbawieniem, by spojrzeć na wampira. — Rozumiem, że lepiej się bawisz — dodała zaraz.

Offline

#199 2021-11-03 21:33:21

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 578
AndroidChrome 95.0.4638.50

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Salvador de Rune, Joseph Rickards, Gascon, Letty Carneillon


Zmiany… o tak, to była prawda. Byle na lepsze, ale nie lubił wróżyć, bo jeszcze coś się odwali. Joseph z kolei westchnął na jej słowa.
-Sztuka zawsze jest żenująca, Saville. Obnaża w końcu nasze dusze. Tak, czy siak, widziałem gdzieś tu potomka Roxenhausa, idę mu udowodnić, że jest idiota, przepraszam najmocniej.
Zaraz Rickards ich opuścił. Tak, u niego nic się nigdy nie zmieniało. Chociaż u niego. Gascon zaś uśmiechnął się lekko.
-Powiedzmy, droga Mistrzyni, że bywałem na różnych przyjęciach, ale te jest niezwykle uroczyste, choć sądzę, że reszta miasta bawi się znacznie huczniej. Martwi mnie to, poniekąd, bo ja będę musiał całą noc naprawiać co nie które błędy młodzieży. Podobno strzelają fajerwerkami, to dosyć niebezpieczne. Tak, czy inaczej, chciałem pogratulować. Doskonale wypełniałaś obowiązek, gdy na świecie nie było już nikogo, kto chciałby walczyć, nie mając nic. Tym akcentem, życzę dobrej zabawy. Chwała musi być cudowna.
Uśmiechnął się szerzej i odszedł. Cały Gascon, nagadał się sam ze sobą i tyle go widzieli.
-Oho, któż to zmierza…
Mruknął Salvador, nim jakiś Legionista go zaczepił. W tym samym czasie, podszedł Winston z Letty.
-Wyglądasz ślicznie.
Pochwaliła ja Carneillon i ucałowała po polikach. Anthony wpatrywał się w Beatrycze, uśmiechając i nic nie mówiąc, aż w końcu Letty go szturchnęła.
-Przepraszam, po prostu… jestem z Ciebie dumny, Beatrycze. Jak z własnej córki. Nie powinienem tak mówić do Mistrzyni, ale… po prostu…
Urwał i zaraz podszedł do niej, przytulając ją mocno.

Offline

#200 2021-11-03 22:06:47

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 311
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Obnaża dusze. Było w tym trochę prawdy, może nawet całkiem sporo, a jednak to dalsza część jego wypowiedzi najbardziej przykuwała uwagę. Beatrycze pożegnała go z uśmiechem rozbawienia, ale i serdeczności, by za chwilę jeszcze skupić uwagę na Gasconie. Jak zawsze lubił sobie pogadać.
— Wzajemnie... — Odprowadziła go wzrokiem. — Chwała... — mruknęła cicho. — Chwała jest dziwna, gdy jej nie pragniesz...
Szybko jednak musiała porzucić to krótkie przemyślenie, kiedy jej uwagę odwróciła kobieta w pięknym stroju, wraz ze znanym im wszystkim wąsaczem. Jakiż to był ładny obrazek. Już chyba nawet nie bolał tak bardzo, w końcu wspomnienia były potrzebne, ale nigdy nie mogły zasłonić obecnego życia, ani tym bardziej przyszłości. Może ta w końcu będzie łaskawa dla Winstona.
— Ty również... Miło cię widzieć, Letty — odparła, odwzajemniając jej uścisk, by po chwili przenieść spojrzenie na swego towarzysza. Jej uśmiech poszerzył się lekko, kiedy ten wreszcie zaczął mówić i... To była chyba jedna z najmilszych rzeczy, które usłyszała tego wieczoru. — Dziękuję, Anthony. To najlepsze uznanie, jakie słyszałam — odparła, przytulając go, czy może raczej siebie do niego. — Ale nie zapominaj, że przez wszystko przeszliśmy razem. — Odsunęła się lekko i uśmiechnęła do niego. — Cieszę się, że tu ze mną jesteś.

Offline

#201 2021-11-03 22:49:47

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 578
AndroidChrome 95.0.4638.50

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Anthony Winston, Letty Carneillon


Gdy się już naściskał, uwolnił ją z objęć i zaśmiał się cicho.
-Może razem, ale to dzięki Tobie gdziekolwiek zaszliśmy, zwłaszcza gdy traciłem zdrowy rozsądek.
Zakręcił wąsem, a wtedy Letty podparła się jego ramienia.
-Anthony poprosił o posiadłość w Evermoon. Wpadnij kiedyś.
-O tak, tylko gdy się tam zagospodaruje. Choć wnoszę, że teraz będziemy mieć swoje sprawy, gdy nasze drogi się rozejdą.
- Spojrzał na resztę sali.- Dalej nie czuje się pewnie z tym, abym został Mistrzem, lecz… nie zawiodę Cię. Spróbuję odbudować to co czas pogrzebał. Mimo to, mam nadzieję, że będziesz uważać na siebie. I na niego.
Dodał, a wtedy ktoś zamachał do Winstona, nawołując go.
-Nie zatrzymujemy Cię. Dziękuję Ci za wszystko i wszystko zawdzięczam. Pamiętaj, Bea.
Położył jej rękę na ramieniu i zaraz oboje odeszli do innych zebranych. Saville z kolei już nic nie zatrzymywało, aby podejść do strażnika i opuścić resztę…


Mistrzyni zjechała winda w klatce do poziomu lochów, a tam, gwardzista poprowadził kobietę w głąb ponurych korytarzy, aż do celi 66. Cóż za przypadek. Gdy tylko otworzył mechanizm grubych drzwi pancernych, te otworzyły się, wpuszczając ją do środka.
W celi panował mrok, poza środkowym punktem, gdzie też siedział błękitnowłosy Felix, w pobrudzonych ubraniach i złotej masce, wyszczerbionej przez kamieniste podłoże, o która się zapewne nieraz musiał kłaść.
W końcu, jego niebieskie oczy spojrzały w jej stronę, obserwując ja przenikliwie.
-Spodziewałem się… oprawcy. Pomyliłem się…?

Offline

#202 2021-11-03 23:36:22

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 311
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

To, co mówił, było miłe, ale bez nich wszystkich nie osiągnęłaby tego wszystkiego. I to nie tylko ze względu na ich umiejętności, możliwości i kontakty. Były ważne, ale jej towarzysze byli znacznie ważniejszym elementem wszystkie. Byli przyczyną. Pchali do przodu. Byli tą siłą, która kazała wstawać, kiedy ona już nie mogła.
Zerknęła na Letty i znów na Anthoniego.
— Evermoon. Będę pamiętać — przytaknęła z ochotą, zaraz słuchając jego zapewnień. Oczywiście, że jej nie zawiedzie. Nigdy tego nie robił. — Będę — odparła, by za chwilę pożegnać ich oboje. — I ty również... — Pamiętaj, że poszłabym za tobą w ogień, przyjacielu...
Wzrok Saville jeszcze przez moment odprowadzał tę parę w tłum, by w końcu spocząć na jednym ze strażników. Nie mogła się doczekać, a kiedy nadeszła w końcu ta chwila, znów czuła napływający od środka stres. Mimo to ruszyła do niego bez dalszej zwłoki, by ten zaś zaprowadził ją do lochów...


Zjazd w dół, a potem zimne ściany więzienia sprawiły, że lekki dreszcz przebiegł jej po plecach. To było dziwne, wszak widziała tyle dużo gorszych rzeczy, a teraz przerażał ją zwykły zamkowy loch, tylko dlatego, że była tu jedna konkretna osoba. Co on musiał myśleć, przychodząc tu? Siedząc potem przez ten cały czas, zwłaszcza teraz, kiedy kilka pięter wyżej cała sala uwielbianych przez tłumy bohaterów bawiła się w najlepsze. Ta myśl zdawała się ścisnąć za serce, choć sama Beatrycze nie pokazała tego po sobie, spokojnie podążając za strażnikiem aż do celi.
Rzuciła okiem na numerek na drzwiach, potem na ich krawędź, której grubość zdawała się rosnąć absurdalnie. Jakiż człowiek by mógł to w ogóle ruszyć? Zaraz jednak weszła do środka, natychmiast zawieszając spojrzenie na siedzącej na ziemi sylwetce, a jej źrenice zadrgały delikatnie.
Wcześniej kilkakrotnie zastanawiała się, co mu powie, jak to rozegra, lecz teraz, kiedy stanęła w ciemnej celi, jakiekolwiek plany czmychnęły z głowy. Przez jego słowa tym bardziej, a Saville tylko pokręciła głową, by zaraz dopaść do niego i przytulić do siebie mocno.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo... — odpowiedziała w końcu na pytanie, a zaraz mógł poczuć jak drży lekko, a oddech się szarpie, lecz nie tak jak wcześniej... śmiała się. — Królowa zgodziła się cię ułaskawić. — Ujęła w dłonie jego twarz, a przynajmniej o tyle, o ile mogła, po części wplatając palce w jego błękitne włosy, zatapiając radosne spojrzenie w ślepiach pod maską. — Felix, wystarczy, że opuścisz Allanor. Jesteś wolny. Możemy wyjechać, oszukać przeznaczenie, tak jak chciałeś, pamiętasz? — mówiła z ekscytacją, aż prawie głos jej się załamał na jednym czy dwóch zdaniach, ale to nie było ważne. Jedyne, co się teraz liczyło to jego odpowiedź.

Offline

#203 2021-11-04 00:19:52

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 578
AndroidChrome 95.0.4638.50

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Felix


Z początku chyba nie wszystkie fakty do niego docierały, ale mimo to, jej pierwsze ruchy zdawały się mu być niewyraźne, aż ocucił go jej dotyk, gdy tylko go objęła.
Jej śmiech wybił go ze wszystkiego, co zbudował sobie w głowie. A kolejne słowa… wręcz były niewiarygodne.
-Ułaskawienie…?
Dopytał, bo nie chciał w to wierzyć. W żaden sposób nie był na to gotowy, oczekując każdego dnia na śmierć. Lecz jednak… to wybrzmiało, ale ona nie skłamałaby, nie w tak okrutny sposób.
Ostrożnie objął ją rękoma, zaraz wpatrując się w jej rozbiegane oczy, wciąż wszystko przyswajając. Lecz pojawiały się coraz to nowsze informacje.
-Opuścić Allanor…? Gdzie ja miałbym…- Umilkł, bo wtedy pojął, że mówiła o nim. A raczej, o nich. Wtedy też budująca się w nim ekscytacja zaczęła ustępować, lecz jej radość i szczęście… jakby bardziej jej zależało na jego życiu, niż jemu samemu. Wtedy pojął, że to chyba był najpiękniejszy widok, jaki miał przed oczyma, kiedykolwiek. -Pięknie wyglądasz.
Wyszeptał i chciał dotknąć jej twarzy, lecz jego dłonie były brudne, nie chciał chyba jej w żaden sposób naruszyć. To było takie głupie uczucie.
-Beatrycze, ja… nie mogę Ci odebrać tego, co osiągnęłaś… nie możesz wyjechać…- Zbłądził wzrokiem na bok. -...nie zniszczę Ci życia...

Offline

#204 2021-11-04 01:29:42

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 311
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Czuła jego delikatny dotyk, jakby obawiał się, że coś zepsuje albo że ona sama nagle rozpłynie się w powietrzu. Chyba na jego miejscu myślałaby właśnie podobnie. Również jego skołowanie nie było żadnym zaskoczeniem, najważniejsze, że powoli przyswajał wszystko po kolei, aż...
— Um... — Uśmiechnęła się trochę chyba zakłopotana tym nagłym komplementem z jego strony. W dodatku wypowiedzianym tak ostrożnie i tak bez związku z całą resztą. To było... ujmujące i głupie zarazem, prawić sobie komplementy w samym środku brudnej celi. I niech ktoś powie, że życie jest romantyczne, chyba by go wyśmiała. Ale tylko w tym konwencjonalnym sensie.
Zerknęła na jego dłoń, a zaraz znów twarz skrytą przez zniszczony wizerunek kostuchy. Teraz zdawał się tylko groteskowym dodatkiem do i tak niewyjściowego ubrania, jakby szata i kaptur Wielkiego Mistrza stanowiły podstawę powagi i grozy tego wyglądu. Jednak myśli Beatrycze szybko skupiły się na słowach Felixa.
— Co... — szepnęła zbita z tropu, kiedy... Czy on odmówił? Nie, właściwie to nie, choć tak, ale on się tylko wykręcał, udając, że to wcale nie jest dobre wyjście. Że niby co, że nie chciała? — W życiu nie słyszałam większej bzdury — burknęła i obróciła jego twarz z powrotem na siebie. — A teraz skup się. Anthony zostanie Mistrzem Legionu, już to z nim omówiłam. Mieliśmy ocalić Allanor, Felixie. I został uratowany. Teraz chcę żyć. Z tobą. Chcę. Z tobą. Wyjechać — tłumaczyła, by zaraz miękko uczepić dłonie o jego włosy, delikatnie opuszczając brwi. — O to też walczyłam. Czego jeszcze nie rozumiesz, gamoniu? — wymruczała dobitnie.

Offline

#205 2021-11-04 01:50:26

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 578
AndroidChrome 95.0.4638.50

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Felix


Domyślił się, że odbierze jego słowa niepoważnie lub nie przyjmie ich do wiadomości. W końcu czemu miałaby chcieć to zrobić. Felix jak zwykle z czegoś rezygnował w życiu, myśląc co jest dobre dla innych. Albo sam wie co jest dobre. To chyba była wada tego jak został nauczony przez życie. A jednak tu nie chodziło o żołnierza, czy podwładnego. Tylko o kobietę, która kochał, więc czemu tutaj było to samo? Czemu nie mógł się na chwilę skupić na pozytywach? To było irytujące i dobijające.
Wtedy jednak pokierowała jego głową i mimowolnie wzrokiem. Ten spojrzał na nią i słuchał uważnie. Wtedy uświadomił sobie, że gdy pierwszy raz się spotkali, patrzył na nią zupełnie inaczej, niż teraz. Jego spojrzenie było bardziej… ludzkie. Jak bardzo wpłynęła na to kim był? Bo może właściwym określeniem było, kiedy pojął, że właściwie żyje. Myśli i czuje.
-Ja rozumiem…- Zakłopotał się, a jego spojrzenie wyglądało na zawstydzone i ledwo trzymające ja w pułapie wzroku. -Nie chce tylko, byś dla mnie zmieniała wszystko… lecz jeśli chcesz, ja…- Umilkł na moment, wpatrując się w jej oczy. -Przepraszam. Za to jaki byłem. I kim musiałem się stać. Za decyzje jakie podjąłem. Że kłamałem. Tak wiele razy, zapominając co jest prawdą…- Przymknął oczy. -Kocham Cię… i to uczucie sprawiło, że nawet nie umiałem postawić kroku naprzód, nie patrząc za siebie. Jednak, jeśli chcesz, ja też chcę…- Otworzył oczy. -...ja też chcę…

Offline

#206 2021-11-04 11:29:00

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 311
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Wpatrywała się w niego uważnie, wyłapując każdą zmianę i myśl zjawiającą się w błękitnych oczach. Uwielbiała w nie patrzeć. Wtedy, kiedy się poznali, były dla niej pierwszym i jedynym punktem zaczepienia. Były tym zwierciadłem, przez które pod porcelanową maską i stoickim głosem ujrzała człowieka. Wartego znacznie więcej, niż się niektórym wydawało. Przez ten czas, jaki mogli razem spędzić, nauczyła się dopatrywać w nich uśmiechu, zakłopotania, znużenia i wszystkich innych emocji, jakich nie mogła przekazać jej jego twarz. To było na swój sposób wyjątkowe, a potem, z każdą kolejną chwilą wszystko w nim zdawało się wyjątkowe, nawet jeśli takie samo, jak widywała nieraz. Teraz zaś w tych oczach był mętlik, który dopiero po chwili zaczął się układać, wraz z jego kolejnymi słowami w jedno wielkie zmieszanie.
Nie chciał, by... Ależ o to właśnie chodziło. Chciała mieć jego, a jeśli ceną była zmiana wszystkiego, to chciała to zmienić. Dla niego. Bo był ważniejszy niż to wszystko, o które tak bardzo się teraz martwił. Czy to było takie dziwne? Przynajmniej przestał używać przy tym głupich określeń. Co to za pomysł, by miał zniszczyć jej życie? Nie potrafiła sobie tego teraz wyobrazić.
Jednak w miarę, jak mówił, wszystkie jej rozmyślania i irytacja odchodziły w niepamięć na rzecz uczucia, którego nie umiałaby opisać słowami. Oczy jej się zaszkliły, kiedy zaczął wymieniać swoje winy, by zaraz powiedzieć coś, na co czekała tak długo, choć chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Te dwa proste słowa sprawiły, że jej serce zabiło szybciej, subtelnie przypominając, że czas wcale nie stanął.
Jej dłonie rozluźniły się z wolna.
— Chcę. Najmocniej ze wszystkiego na świecie — jeszcze raz przytaknęła cicho, czując, jak łzy zbierają jej się w oczach. — I ja też cię kocham... Kocham cię i nigdy nie przestanę. — Przytknęła czoło do jego maski. — Wybacz, jeśli wyglądało to inaczej... jeśli czułeś się sam... Nigdy nie chciałam cię zostawić... — szepnęła i umilkła na moment, czując, że chyba trochę gubi się w swoich słowach. — To już przeszłość — dodała zaraz i odsunęła się nieznacznie, by spojrzeć na niego. — Chodźmy stąd.
Mógł poczuć jak ręce drżały jej delikatnie, przepełnione nadmiarem tych wszystkich emocji, jakie zebrały się w ciemnej celi. Tej celi, która miała stać się jednym z ostatnich widoków jego ponurego życia, a teraz zmieniała się w jedno z najcieplejszych wspomnień dla nich obojga.

Offline

#207 2021-11-04 11:55:26

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 578
WindowsChrome 93.0.4577.82

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

MG = Felix


Beatrycze z każdą chwilą chwytała go za serce, nawet jeśli nie było tego tak po nim widać. To zabawne, jak drogi potrafiły połączyć Skrybę i Cienia… z tak wieloma maskami i problemami po drodze, aby ostatecznie, wyznawać sobie szczere myśli. To sprawiło, że Felix odruchowo zaś zaśmiał się, chyba z radości, która właśnie go nawiedziła.
Przymknął oczy, gdy tylko zbliżyła głowę.
-Czułem się… sam… długo… bardzo długo… ale już nie…
Potwierdził jej słowa i był to chyba pierwszy raz, kiedy i jakkolwiek, przyznał się do tego, co tak długo go dusiło od środka. Tak to jest mieć własne światło w życiu…?
Gdy oznajmiła, że wychodzą, lekko kiwnął głową i dał się jej poprowadzić do wyjścia. Ciężko podpierał ścian, ewidentnie kulejąc na jedną nogę i chwytając się żeber, które pobolewały. Strażnicy rzucali mu tylko spojrzenia okrapiane uśmiechem, lecz gdy krata zamknęła ich windę, od razu poczuł ulgę, że stąd odchodzi.
Po jakimś czasie, stalowa puszka dotarła na wysokie poziomy pałacu, na wieże widokowe. Było to życzenie Felixa, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Gdy tylko wyszli, ten chwycił ją za dłoń i poprowadził do balustrady, o którą się oparł, wpatrując w horyzont. To było…
-Słońce…
Mruknął, wpatrując się w przejrzysty nieboskłon, choć chmury wciąż na nim gościły. Lecz mimo to, miasto pełne zabaw, fajerwerek, tłumów na ulicach, wyglądało… szczęśliwie.
-Dziękuję...

Offline

#208 2021-11-04 13:41:14

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 311
WindowsFirefox 93.0

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

Znieruchomiała na moment, kiedy usłyszała jego śmiech... Czy ona kiedykolwiek go słyszała? Czy właśnie stała się... jego pierwszym od dawna powodem do radości... To tylko podkreślało wyjątkowość całej chwili, wraz z jego odpowiedzią, która jej również przyniosła ogromną ulgę.
W końcu jednak przyszedł czas na pożegnanie się z ciemnym lochem, którego widoku na powrót miała chyba dosyć. A przecież sama spędziła tu zaledwie chwilę, nie chciała by on musiał choć o tę chwilę więcej. Pomogła mu wstać, z nutą zaniepokojenia patrząc, jak ciężko przychodzi samo podniesienie się z ziemi i postawienie tych kilku kroków. Patrzyła na niego i chyba dopiero teraz dotarł do niej prawdziwy sens jego pierwszych słów, kiedy stanęła w drzwiach celi. Co oni ci zrobili...
Sama nie zwracała większej uwagi na strażników, chyba nie chcąc teraz przypadkiem rzucić im niemego oskarżenia, w zupełnie przypadkową osobę. Skupiła się na trzymaniu mocno Felixa i samej windzie, którą wkrótce wyjechali na szczyt wieży.
Świeże powietrze owiało jej twarz i wiatr zamiótł włosami do tyłu, kiedy oboje zbliżyli się do barierki. Beatrycze nie odstępowała go na krok, by zaraz również przenieść wzrok na horyzont, gdzie powitał ich blask tak rzadko oglądany w Allanorze. Raz po raz wzlatywała ku niemu kolorowa rakieta z radosnego tłumu wśród szarych budynków. Lekko oparła głowę o jego ramię.
— Poszukamy nieba bez chmur...

Offline

#209 2021-11-04 13:50:10

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 578
WindowsChrome 93.0.4577.82

Odp: ...bo Ty jesteś ze mną. (Fabuła)

EPILOG: POŻEGNANIE

Stolica, a właściwie cały Allanor, mógł odetchnąć z ulgą, kiedy ludzie przezwyciężyli zło, które mogło być ledwie początkiem prawdziwej apokalipsy. A jednak dzień ostateczny nie nadszedł. W przeciwieństwie do zmian dla wszystkich obywateli.
Tron Allanoru zajęła królowa Daisy Allanorska, okrzyknięta ostatnią z rodu, choć zaczęły się wielkie konkury w poczet jej łask, a o porządek który zaczął dbać nowy premier - de Vez. Monarchini jednak nie zważając na zdanie arystokracji, ostatecznie rozwiązała Oxygen, którego członkowie pozostali w parlamencie lub w komitywie z nim. Daisy skupiła swe siły na poprawie życia biedniejszych obywateli, pragnąc zapewnić odpowiednie warunki służby zdrowia, oraz zwiększenia wydajności organu sprawiedliwości. Tym też akcentem, niejako upadł - zdający się wiecznym - triumf Kościoła, kończąc tym czasy Inkwizycji, czym przypomniało to wielu podrygi historycznego króla Roberta. Jako druga już ekskomunikowana władczyni, zdawała się jednak tym nie przejęta, poświęcając całe życie swym poddanym, którzy po kilku latach powitali z ulgą wieść o narodzinach jej potomka, oraz dziedzica. Z kim go miała? To pytanie zadawało sobie wielu, choć tylko wysoko postawiona Gwardia Królewska wydawała się być świadoma prawdy, niejako stając się ręką samej Królowej w sprawach całej prowincji.
Nie mniejsze reformy przeżył Zakon Łowców, który łącząc swe siły z członkami Bractwa Cieni, przekształcił się w Legion, a nosiciele boskiego symbolu, stali się Legionistami. Cel pozostał bez zmian. Zadbać o to, aby katastrofa jaką było przybycie Samaela, nigdy nie miała znów miejsca. Wielu sądziło, że Beatrycze Saville obejmie przywództwo nad organizacją, lecz ta dla prostego ludu, zwyczajnie pewnego dnia zniknęła, jakby nigdy nic, a prawdę o tym pogrzebały podziemia Parri La Noise. Tak więc, Mistrzem Legionu został najstarszy z nosicieli i weteran, Anthony Winston, który wraz z pomocą Królowej, odbudował dawne placówki Zakonu w innych większych miastach Allanoru. Choć przyczynił się on do zmian, to jednak zasługi Mistrzyni Saville w najmroczniejszych czasach, nigdy nie zostaną zapomniane, a dla wielu młodych Legionistów, są one wręcz legendarne...


_________


MG = Azazel, Onoskelis


Archanioł zatrzymał się naprzeciwko Anielicy, do której uśmiechnął się łagodnie, za moment podchodząc spokojnie. Onoskelis zaraz wplotła palce w jego srebrzyste włosy, patrząc na niego wielkimi, błyszczącymi oczętami. Wtedy chyba dopadły go pierwsze wątpliwości.
-Wiesz, czym byłem wcześniej i ile uczyniłem… ile też Tobie krzywdy sprawiłem... sądzisz, że jestem tego wart…?
Zapytał, błądząc po niej błękitnymi tęczówkami, ale ta uśmiechnęła się, kładąc palce na policzku ukochanego.
-Pamiętasz słowa serafinów...?
Spytała, a ten odbiegł wspomnieniami w dal.
-"Choćbym… kroczył ciemną doliną… zła się nie ulęknę…"
-"...bo Ty jesteś ze mną."-
Obnażyła zęby w uśmiechu. -Pójdę za Tobą, dokądkolwiek zmierzasz.
Wyszeptała i objęła go czule, wraz ze skrzydłami. Azazel uśmiechnął się, przymykając oczy, by zaraz błękitna łuna światła objęła ich całych. Gdy ten proces zakończył się całkiem, blask zabrał ich ze sobą, cicho gasnąc, jakby otulał ich do przyjemnego snu...


_________


MG = Cesare Pallvacini


Jego wędrówka po Pustkowiach dobiegła końca, przynajmniej tak samemu stwierdził, na szczycie zrujnowanej świątyni po środku niczego. Mężczyzna zdjął kaptur z głowy i usiadł na krawędzi, wpatrując wzrok w ciągnące się suche połacie. To był iście ponury widok zrujnowanej części świata. Ciekawe, czy kiedyś będzie tutaj inaczej. Ale teraz, nie to zajmowało jego myśli.
-Wyśmienicie mnie wykiwałeś… nawet jeśli nie miałeś prawa o mnie wiedzieć…- Parsknął śmiechem, wyjmując z kieszeni świstki starych kartek, pożółkłych i wymęczonych czasem. -...a może to ona skłamała…? Ale po co…?- Spojrzał na notatki, spisane przez niejaką La'Valliet. Zaraz jednak odłożył kartki, wpatrując się w pochmurne niebo. -Nic mi jednak po tym wszystkim… zagadkę Pastorału pogrzebali umarli…
Sapnął z westchnięciem, wiedząc że jego misja w Allanorze zwieńczyła się niepowodzeniem, lecz utracił wszystkie tropy, co też znaczyło, że jedyne co mógł zrobić, to wrócić do Lucii. Może nie jemu przyszło poznać prawdę. Może już została odkryta. Może ma dopiero ujawnić się komuś innemu. Ośmieliłby się rzec, że tylko Bóg to wie...


*****


15 lat później


Parri La Noise


Drżąca dłoń opadła na posadzce, ciągnąc za sobą resztę ciała, które pozostawiło ślad krwi na kamieniu. Mężczyzna w końcu dotarł pod ścianę, aby ciężko podnieść się na tyle, by oprzeć się o nią plecami. Chwycił się za ranę brzucha, zaraz kaszląc krwią, która ochlapała jego dumne, choć już siwe wąsy.
-Odkąd Saville zniknęła, Legion zdawał się podupadać z każdym dniem, w którym byłeś Mistrzem, Anthony…
Padł głos z końca pomieszczenia, którego właściciel powoli stąpał po czerwonych śladach Winstona. Ten zaś tylko ciężko uniósł na niego swój zmęczony wzrok.
-Jeśli myślisz… że złamanie naszych… zasad, czyni Cię lepszym materiałem… to się mylisz.
Splunął, zaś rozmówca wyjął z kieszeni rewolwer, zaczynając obracać magazynkiem.
-Dość mam głupoty i zaprzepaszczenia tradycji, która nas powołała, Anthony.- Zatrzymał się tuż przed nim. -Gdzie… jest… Salvador…?
Spytał, a choć miał głęboki kaptur na głowie, z którego wyłaniał się naszyjnik z czerwonym krzyżykiem w złotym pentagramie, słychać było, że wycedził to przez zęby. Mistrz Winston jednak zakpił z niego, bolesnym parsknięciem, po którym pociekła mu krew.
-Był sprytniejszy od nas wszystkich… nie znajdziesz go…
-Zabrał Natalisa…?

Spytał od razu.
-To tylko dziecko…
Odparł Anthony, a wtedy, oprawca nachylił się lekko nad nim.
-To broń. I takie myślenie jak Twoje, "Mistrzu", doprowadziłoby Legion do upadku.- Wyprostował się i odbezpieczył rewolwer, którym wycelował w mężczyznę ze szlachetnym wąsem. -Znajdę zdrajcę i bez Ciebie…
Dodał po chwili. Ten jednak patrzył mu prosto w oczy, bez strachu, bez nawet poczucia żałości swego końca.
-Zbudowałem… tę organizację… razem z Beatrycze… razem z nim…- Chrząknął, zaciągając się powietrzem przez nozdrza. -...ona przetrwa, choćby ceną była Twoja głowa, Basylii!
Warknął, ale po chwili, Legionista pociągnął za spust.


_________


Pałac Allanorski


Na dziedzińcu, w jednym szyku, zebrały się błękitne mundury, przedstawicieli Gwardii Królewskiej, którzy stanęli na baczność przed premierem de Vezem, mężczyzną w siwej brodzie, którego zmarszki starości nie oszczędziły, lecz w swym odznaczonym uniformie, prezentował się równie prężnie, co też stał z rękoma za plecami.
-To może być najważniejsze zadanie w waszej karierze… najświętsza powinność wobec korony i całego Allanoru!- Podjął doniośle, stawiając pierwsze kroki w lewo i prawo. -Jak wiecie, Książę Natalis znalazł się w niebezpieczeństwie, uprowadzony i odebrany należnemu ludowi! To stawia porządek naszego kraju, oraz przyszły los tronu, w nielada zagrożeniu! Naszym obowiązkiem jest odzyskać Jego Wysokość, choćby za koszt własnego życia i ukarać sprawcę!
Wydał rozkazy, a wtedy jeden z gwardzistów wysunął się bacznie do przodu, czym zatrzymał krok premiera.
-Sir, poprosimy o informacje odnośnie poszukiwanego!
Constantin kiwnął na to głową.
-Oczywiście.- Podjął, zwracając się do wszystkich. -Niniejszym wystawiam list gończy, żywy lub martwy, za zdrajcą korony i byłym Legionistą! Za Salvadorem de Rune!- Wyprostował się na baczność. -Niech żyje Królowa!
-NIECH ŻYJE KRÓLOWA!


_________


Sallem - Obrzeża


Potworne truchła zaczęły pełzać po podłodze, pozostawiając za sobą szlam i krew. Zajęczały z bulgotem, wykrzywione w dziwne pozy, którymi podtrzymywały równowagę. Jednak stojąca przed nimi powstać bladego, szczupłego mężczyzny, o sinych wargach, podkrążonych oczach, oraz długich, rdzawych włosach, czuła się całkiem swobodnie, otoczona istotami, które powoli przybywały, wraz z błyskiem czerwonej poświaty. Mężczyzna chwycił w palce szczękę jednego z Charłaków, kładąc chude palce na jego paskudnym licu.
-Wyczuwam jego krew…- Wyszeptał i przymknął oczy, zaciągając się powietrzem. -Ten chłopiec… jest tak blisko…- Pchnął Charłaka, który uderzył plecami o podłożę, jęcząc ze skowytem, lecz humanoidalny osobnik zignorował to, podchodząc powoli do okna, pod którym leżał umierający śmiertelnik. -...gdy już będzie mój… wszyscy zaznają smaku bólu… prawda…?
Spytał z uśmiechem człowieka, lecz ten ostatnim tchnieniem spojrzał na niego w przerażeniu.
-Kim… Ty jesteś…?
Spytał, po czym jego oczy zrobiły się puste, tracąc iskrę życia, którą nasycił się rdzawowłosy mężczyzna.
-Mefistofeles. Zbawiciel dla tego zepsutego świata.
Odparł truposzowi, po czym założył ręce za plecy i wyjrzał przez okno, na czerwone niebo, które krwawiło nad całym miastem. Uśmiechnął się szerzej, a piekielne bestie człapały powoli w jego stronę, jak do swojej własnej ciemności...


_________


Sallem - Centrum


Potwory zaczęły gromadzić się na środku placu, wokół młodzieńca w dłuższych, choć potarganych, brązowych włosach, odzianego w gustowny, lecz też pobrudzonym frak, spod którego wystawały bandaże, widocznie owinięte wokół jego nadgarstków, czy szyi.
-Dużo was… nie sądziłem, że aż tak…- Podjął, łagodnie unosząc podbródek w górę, a jego czerwone oczy omiotły warczące stwory. -...to brzmi jak idealna historia! Końca i początku!
Uniósł ręce w górę, a wtedy jeden z Charłaków rzucił się na niego, zamachując się pazurami na jego twarz. Młodzieniec spróbował zrobić unik, ale zaraz przyszło mu krzywo stawiać kroki, gdy na ziemię pokapała jego krew. Z jego własnego prawego oka…
-AAAAAAGHHHH! BOLI, TAAAAK BOLI!- Wydarł się, padając na kolana i chwytając za ranę, a zapach krwi podjudził inne stwory, które już szykowały się na żer. -AAAAAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!- Zaczął się śmiać tak gwałtownie, jakby dostał epilepsji, gdy nagle z zachwytem uniósł w dłoni mały… detonator. -HAHAHA... to poezja!
Dodał i kliknął guzik, który za moment wywołał eksplozje całego otoczenia, trawiąc go w ogniu, wraz z pustymi budynkami i ze skowytem palonych Charłaków…


Po kilku chwilach pożoga zaczęła słabnąć, lecz strzały rozbrzmiewały jeszcze długo po okolicy. Jeden z Charłaków, który utracił swe skrzydło, zaczął pełzać po ziemi. Wtedy naprzeciw wyszedł mu młodzieniec, który obwiązał ranę bandażem, co prędko przemókł wciąż cieknącą krwią. Uśmiechnął się na widok stwora.
-Przez wasze jęki nie można spać po nocach.-
Rzucił dramatycznie i wtedy inny stwór wyskoczył na niego spod gruzu, lecz prędko upadł, gdy tylko broń wydała kolejny strzał. Ten poprawił kołnierz, chwiejnie podchodząc do pełzającego Charłaka, który zaczął wściekłe na niego warczeć. Lecz czerwonooki nie wyglądał już, jakby się uśmiechał. Jakby wszystkie emocje całkowicie opadły.
-Nuda. I tyle szumu o jednego dzieciaka.-
Wycelował i oddał strzał w jego głowę, czym ostatecznie go uciszył, zaraz odwracając się w stronę pogorzeliska. Jego bandaże na rękach zaczęły robić się czerwone, a strużki krwi spływały mu po policzku, lecz zupełnie nie przejmował się tym staniem.
-W sumie to chyba czas rozesłać zaproszenia…- Mruknął, a zaraz jedna ze ścian kamieniczki opadła, rozbijając się na gruz i pył. -...słabo to wygląda… hah.
Dodał, wpatrując się w tą piekielną panoramę przeklętego miasta Sallem...


Ciąg dalszy w Nowym Kanonie…

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
platformadyskusyjna - vantagemt2 - bloryk - farpoint - carslovers