Sesje RPG

Nie jesteś zalogowany na forum.

#31 2020-06-20 17:10:09

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Emilia Kaufmann


Emilia z początku nie odniosła się do wcześniejszych wypowiedzi Beatrycze, bo teraz rozchodziło się o kwestię tolerancji wobec wampiryzmu. Kaufmann była nowoczesną kobietą, uważała że wampiry mogą żyć wśród ludzi, spożywać posiłki i chodzić do pracy. Mała dawka krwi była jak zapotrzebowanie na witaminy, albo mały kieliszek do kolacji. Coś w tym sensie. Znajdą się też abstynenci. Przecież nie są dzikimi Wampirami Niższymi, aby potrzebować tego do przeżycia.
Blondynka wsłuchała się w opowieść o jej przeszłości, a właściwie ogólnikowy zarys, który mówił sam za siebie. Szybko wyłapała słowo "narzeczony", nawet chciała o niego wypytać, lecz reszta zdania zasugerowała jej, że może to być czas przeszły. Wołała nie stąpać po tak grząskim gruncie, przynajmniej nie tak wcześnie. Dlatego uczepiła się innego fragmentu.
-Gildia Skrybów, kolejna dobra rzecz, która przepadła w mrokach dziejów. Zdaje mi się, że jeszcze szybciej, niż Zakon, co nie? I to przez cholerną Inkwizycję. Mój gatunek od wieków z nimi walczy. Ale cóż, teraz są w politycznym impasie. Nie ma szefa, nie ma rozkazów. Na moje mogliby wysadzić w powietrze ten pałac, a życie w Stolicy nie uległoby zmianie.
Skomentowała swój pogląd na to i chwyciła zza barki butelkę wina. Ona lubowała się w tym bólowcu głowy, dlatego rozlała sobie trunek do odpowiedniej lampki, wracając myślami do wcześniej poruszanych spraw, nim z głowy jej wypadły.
-Jak to mówią, tylko dziwacy są coś warci. Słyszałaś kiedyś o wielkich przygodach z nudnymi pracownikami huty? No właśnie. Każdy tutaj to skarb.- Uniosła lampkę wina w górę, jakby za toast, choć wciąż nie było Constantina i Jeremiaha, ale zignorowała to, upijając łyka, następnie wracając spojrzeniem na towarzyszke wieczoru. -A co do egzoszkieletu, to tak. Masz rację. Brakuje mi ten no… odpowiedniego finansowania. Muszę sprzedać patent, aby jakkolwiek mogło to gdzieś dalej pójść. Nawet nie wiesz ile Rickards gratów trzymał w swoich schowkach, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, a które wyniosłoby nas sto lat do przodu. Ale spokojnie, wszystko się zmienia, inżynieria już wiele zmieniła w Allanorze.
Puściła jej oczko z uśmieszkiem. Ciężko było zweryfikować stan odległych prowincji, ale w porównaniu z sąsiadami, byli najbardziej cywilizowaną krainą. Choć wciąż zadupia na pustkowiach nie mogły liczyć na taki technologiczny rozwój, chociażby z powodu zbyt dużych odległości między zgiełkami cywilizacji, które łączyły tylko tory kolejowe.
Gdy Beatrycze powiedziała o stanie cywilnym Winstona, jej usta wygięły się w grymas zrezygnowania.
-Żona i dzieci… wygląda na starszego ode mnie, może żona też leciwa. Ja się nie starzeję chociaż.- Wybuchła śmiechem. -Żartuję, oczywiście. Ale jakby coś to… szepnij mu słówkiem o mnie.- Zrobiła mine niewiniątka. Może wyglądała na rozbijaczke małżeństw, jednak w prawdzie nie przekraczała takich granic, bez konkretnego powodu. Szybko przerzuciła spojrzenie na Anthony'ego, oraz Felixa. Sądząc po gestykulacji, Milicjant rękoma pokazywał jak wielkie było zwierze z którym walczył, chłopak natomiast musiał powiedzieć coś, przez co Wąsaty pacnął się w twarz. -Tak, to urocze. Felix zawsze jest bardzo ciekawy świata, a Winston w jakiś sposób mu chyba imponuje…- Zamyśliła się na chwilę, ale szybko spojrzała na Saville. -Nawet jeśli, to Felixa nie da się tak utemperować. Ale dobrze widzieć go w końcu takiego… żywszego i chyba radosnego.
Zaśmiała się.

Offline

#32 2020-06-21 12:45:08

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 68.0.3618.142

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Nieznacznie pokiwała głową i upiła kolejnego łyka drinka. To był główny problem Inkwizycji, okazała się zbyt skuteczna i mogła likwidować wszystko, co jej nie pasowało.
  — Może tak, może nie. Równie dobrze mógłby wybuchnąć chaos. Wiesz, nawet bezużyteczna władza trzyma społeczeństwo w jakichś ryzach, choćby psychicznych — odparła, przyglądając się kołyszącemu się w szklance złocistemu płynowi. Zerknęła na wino, które Emilia wydobyła. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to było na swój sposób typowe. Gdyby miała dopasować trunek do wampira, z pewnością byłoby to czerwone wino.
  — Prawda, z takim towarzystwem nie sposób się nudzić. — Uśmiechnęła się pod nosem i podniosła wzrok na blondynkę. — Pieniądze to druga rzecz, która najczęściej stoi na drodze postępu. — Pauza. — Swoją drogą zawsze mnie dziwiło, dlaczego większość prowincji porzuca albo magię, albo technologię, z ich połączenia mogłaby wyjść prawdziwa potęga...
  Poprawiła się na krześle i zerknęła ku towarzyszom. Widząc zrezygnowaną minę Emilii, na jej ustach zaplątał się lekko głupi uśmiech.
  — Będę pamiętać, może to przemyśli — zaśmiała się cicho i oparła łokciem o blat. — Winston to taki archetyp prawego człowieka, umie się pokazać z najlepszej i najprostszej strony. — Pokiwała głową i zerknęła na dziewczynę. — Tak, kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, wyglądał na przybitego tym wszystkim. Chociaż ciężko wyglądać inaczej w tamtym miejscu. Cieszę się, że się polubili. — Umilkła na moment, po czym uśmiechnęła się pod nosem, przenosząc wzrok na Emilię. — Sporo o nim wiesz, co? Wydaje się skryty... Jakkolwiek głupio to nie zabrzmi.

Offline

#33 2020-06-21 13:25:30

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Emilia Kaufmann


Słowa Beatrycze zostały skwitowane śmiechem rozbawienia ze strony Wampirzycy, która chyba nie podzielała zdania odnośnie pałacu królewskiego, który obecnie był takowym tylko z nazwy.
-Kochana, społeczeństwo już jest psychicznie zniszczone i dysfunkcyjne. To co się działo przez ostatnie lata wystarczająco je wypaczyło. Chaos? Spróbuj się przejść ulicami. To już nie jest ten sam Allanor.
Odpowiedziała, choć była to jej subiektywna opinia, z którą wielu mogłoby się nie zgodzić. Kaufmann nie była katastroficzką, jednak miała spojrzenie na życie codzienne od zupełnie innej perspektywy.
Zastanowiła się nad pytaniem Saville, które skłaniało do refleksji, ale ostatecznie zacmokała, popijając ten stereotypowy trunek.
-Jedno wyklucza się z drugim. Po co podtrzymywać elektryczną magię, skoro łatwiej teraz wytwarzać prąd? Po co silić się na produkcję prądu, gdy tak łatwo go zmaterializować we wszechobecnej magii? Świat po prostu musi iść do przodu, albo w jedną, albo w drugą. Gdy próbujesz zachować balans, musisz uwzględnić pohamowanie rozwoju danych dziedzin. O takich krainach mówimy, że są zacofane. Chyba. W sumie ciężko to sprawdzić na własne oczy. Trzeba wierzyć podróżnikom.
Skomentowała, siląc się na tyle własnej wiedzy, ile tylko mogła. Liczyła, że Beatrycze rozumie jej przesłanie. Sama była dosyć stronnicza, ale tego nauczył jej mentor w inżynierii, która odrzuca kompromisy na rzecz nauki.
Znowu jednak powrócił jej uśmiech, gdy rozmawiali o przyjemnym i atrakcyjnym dla niej temacie.
-Prawda? Silny, odważny, prawdomówny… i mundur.- Rzuciła, przerywając to krótkim śmiechem, a wtedy uczepiła się słów o Felixie, rzucając jej podejrzliwe spojrzenie. -Odnoszę wrażenie, że postrzegasz go jak kopniętego szczeniaczka.
Dodała, chcąc się podroczyć, jednak na zbyt długo się to nie zdało, ponieważ Saville tak jakby spytała o chłopaka. Trzeba przyznać, że lekko ją to skonfundowało, ponieważ myślała, że Constantin już jej o nim opowiedział. To zdjęło uśmiech z jej twarzy, wiodąc wzrok na alkohol. Emilia głęboko westchnęła, podtrzymując już dłużej trwającą ciszę, gdyż przeszłość Felixa zawsze wydawała jej się bardziej, niż ponura. Miała to być długa historia, więc Beatrycze musiała zamienić się w słuch:
-W wieku 20 lat miał wypadek. Jego pociąg, w którym podróżował z rodzicami i młodszą siostrą, wykoleił się. Zmarło wielu pasażerów, między innymi zginęła jego rodzina, a sam został trwale okaleczony. Ma… oszpeconą twarz... Z tego powodu długo przebywał w szpitalu. Po tym incydencie przeszedł załamanie nerwowe związane z traumą powypadkową. Przez dwa lata leczył się w zakładzie psychiatrycznym, gdzie poznał doktora Constantina de Veza, zajmującego się jego kuracją. Wtedy też skrył się za maską, nie mogąc na siebie patrzeć w lustrze. Po opuszczeniu zakładu, Felixem zawładnęła chęć powrotu do życia sprzed wypadku. Zaczął studiować okultyzm, z nadzieją na sprowadzenie dusz swoich krewnych. Pomysł zawiódł oczywiście. Służby mundurowe szybko go złapały i oskarżono go o przymierze z Demonami. Brzmi znajomo? Żadnych okoliczności łagodzących, czekało go krzesło elektryczne. Lecz znów pojawił się Constantin, który wybronił Felixa, tłumacząc to wszystko niedokończonym leczeniem psychiatrycznym. Udało się znowu umieścić go w zakładzie, tymczasowo, bo cała sprawa była intrygą Oxygenu, który chciał go zrekrutować, za poświadczeniem de Veza, z którym zawiązał chyba rodzaj przyjaźni. Dlatego Felix nie mówi wiele o sobie, zaś nauczył się, że wszystko ujdzie mu płazem, jeśli będzie w oczach innych szaleńcem, nawet jeśli to nie prawda. Dlatego, gdy grunt pali mu się pod nogami, robi z wariatkowa swój azyl. Zaś te masowe morderstwo, którego się dopuścił… przecież taki był jego obowiązek, prawda? Musiał to zrobić dla zwykłych obywateli.- Zrobiła krótką pauzę. -Trauma, kompleksy, kilkukrotny pobyt w psychiatryku i teraz łatka psychopatycznego mordercy… to wszystko odmieniło go na zawsze. Lecz mimo tego co usłyszałaś, nie patrz na niego, jak na wcielenie zła, łgarstwa lub szaleństwa. Od zbyt dawna sam siebie tak postrzega...- Spojrzała w stronę Felixa, który dumnie paradował z dwoma kucykami, próbując pokazać Winstonowi, jak bardzo jest męski nawet z nową fryzurą, do momentu w którym Milicjant stracił cierpliwość i zdjął mu gumki z głowy, rozpuszczając jego włosy. -Gdy się go pozna, to na prawdę… bardzo naiwny i słodki facet, który serce ma na właściwym miejscu. Tylko nie dane mu było obdarzyć nim świat. Zamiast tego znosi jego gorzki posmak. Może kiedyś to się zmieni…
Skończyła, dając po sobie poznać, że ma jakąś słabość do Felixa, nie mniejszą od Doktora. Intrygujące, jakby tak na to spojrzeć. Faktycznie, młody mężczyzna, pomimo sztywnej maski, momentami wydawał się nieszkodliwy i potulny, choć tak wiele przeszedł. Choć na sumieniu miał cztery dusze, jak sądził, słusznie…
-Oh, liczę, że nie zabiłam atmosfery, co?- Spytała, po chwili dostrzegając Psychiatrę, który wrócił do bawialni. -Wujek znów w terenie. Pewnie chciałby z Tobą pogadać.
Uśmiechnęła się.

Offline

#34 2020-06-21 18:23:33

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 68.0.3618.142

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Nie zgadzała się z nią, ani w pierwszej sprawie, ani tym bardziej w drugiej, ale to nie przeszkodziło Beatrycze z uwagą wysłuchać odmiennego zdania. Po prawdzie Emilia miała trochę racji, jednak wciąż wizja połączenia obu, bądź co bądź, technologii była bardzo kusząca. A może to właśnie o to chodzi? Może źle do tego podchodzą? Jeszcze kilkaset lat temu żarówkę uznanoby za magiczne urządzenie, a skoro tak, to może i reszta magii jest po prostu technologią, której jeszcze nie umieją nazwać.
  Temat Winstona był znacznie przyjemniejszy, a przynajmniej mniej wymagający. Można się było rozluźnić i to z przyjemnym obrazkiem przed oczami, choć uwaga Beatrycze szybko opuściła osobę Anthonego.
  — Ha? Raczej nie szczeniaczka, ale kopniętego może i tak... — przyznała po chwili i również umilkła, dając Emilii czas do namysłu. Właściwie zadając swoje pytanie, nie podejrzewała, że otrzyma w odpowiedzi historię chłopaka, ale bynajmniej nie zamierzała na to narzekać.
  Zaczęło się źle, a potem było głównie gorzej. Spełniły się też jej domysły względem maski. Może to i lepiej, bo pozostałe opcje były dość mocno nienormalne. Wyjaśniła się ogromna rola Constantina w życiu Felixa, a także samego Oxygenu. Ciekawe ilu jeszcze członków pozyskali w podobnych albo gorszych okolicznościach. Spuściła wzrok na swoją szklankę, słuchając podsumowania tej karuzeli śmiechu.
  — Nie zamierzam... — wymruczała cicho i zerknęła w stronę obydwu panów. Widząc scenkę z kucykami, nie mogła się nie uśmiechnąć. — Z pewnością — odparła natychmiast, przenosząc znów wzrok na Emilię. Lekko pokręciła głową. — Skąd, ostatecznie sama się o to prosiłam — rzuciła półżartem i przeniosła uwagę na Constantina. — Onie, to oznacza, że muszę wstać. — Uśmiechnęła się pod nosem i zsunęła się z krzesła, by podejść do doktora. — I co tam porabia nasz kolega? — spytała, mając oczywiście na myśli Jeremiaha. Upiła łyk drinka, właściwie to jeden z ostatnich, jeśli będzie oszczędna.

Offline

#35 2020-06-21 18:50:10

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Emilia Kaufmann, Constantin de Vez


Blondynka sama poczuła, że może za dużo powiedziała, co jej się często zdarza, jednak uważała, że mimo wszystko słusznie zrobiła. Trzeba było poznać całą historię, by pojąć sens do którego kierowało się pytanie. Beatrycze dała zapewnienie, że nie zmieni swojego postrzegania względem Felixa. Wampirzyca miała taką nadzieję, był on jej przyjacielem, zaś Oxygen stał się dla niego jedyną wspólnotą do której przynależał, więc odrzucenie z którejkolwiek strony byłoby dla niego bolesne.
-Dobrze, że już przynajmniej wiesz. To dla niego ważne. Rozumieć. W sensie… wiesz.
Zaczęła się plątać, gładząc włosy, aż wzięła głębszy wdech. Na szczęście temat się szybko zamknął, z powodu Constantina. Na słowa Saville odruchowo parsknęła śmiechem.
-Baw się dobrze.
Rzuciła jej na odchodne.
De Vez w tym czasie obserwował zebranych w bawialni, choć spojrzenie miał puste, ewidentnie był zamyślony i oderwał się od rzeczywistości. Dopiero Beatrycze wyrwała go z objęć własnego umysłu. Szybko przeanalizował co do niego powiedziała, zaraz przypominając sobie o czym wspominał jej ostatnim razem.
-Ah, tak. Jeremiah czyta moją kolekcję księg powiązanych z historią, w sumie ostatnimi stuleciami. Nie wiem co go naszło, ale wydaje mi się, że nie jest typem duszy towarzystwa, unikając takich zgromadzeń. Bądź, co bądź, nic niepokojącego.
Odparł, pijąc swój burbon. Znów omiótł pomieszczenie szybkim rzutem spojrzenia zza szkieł okularów.
-Poznałaś Emilię, z tego co widziałem. Ciekawa z niej osoba, prawda? Jak widzisz, Oxygen nie patrzy na pochodzenie, liczą się słuszne cele. W dodatku nawet nasz pan funkcjonariusz dogaduje się z Felixem. Chyba… Ale raczej się dobrze bawią.- Urwał na moment, wracając wzrokiem na Beatrycze, która będąc w tym wszystkim nowa, miała chyba największe przeżycia związane z zawiązywaniem znajomości z takimi odstępstwami od normy jak oni. Tak różni, a jedna droga. -Jak Ci się podoba przyjęcie, Panno Saville?
Dopytał z uśmiechem, woląc jednak sprawdzić się jako gospodarz. Zwłaszcza, że mogą to być ich ostatnie chwile względnego spokoju.

Offline

#36 2020-06-21 19:19:36

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 68.0.3618.142

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Dla niej z pewnością też byłoby to ważne, choć nie miała czasu się nad tym zastanowić, chwilowo całą swoją uwagę skupiając na de Vezie. Wyglądał na zamyślonego i to całkiem poważnie, przez co w głowie Beatrycze zapaliła się lampka, jednak na razie delikatnie, bez alarmu. Wolała nie zapeszać czarnymi myślami, to mogło zepsuć tylko atmosferę, czego z pewnością nie chciała.
  Abernaav okazał się niewinny, na co odetchnęła w duchu. Zdążyła nawet polubić tego dziwaka i nie uśmiechała jej się wizja, by mieli stanąć po odmiennych stronach barykady. Oh, daj spokój, Beat, nie możesz wszędzie widzieć spisków.
  — Rozsądne posunięcie, nie powiem. Może znajdzie coś przydatnego... — Wzruszyła beztrosko ramionami. — Albo postanowił oddać się swoim hobby.
  Nie wiedzieć czemu, ta wizja Jeremiaha ochoczo nurzającego się w książkach wydawała się jej zabawna. Taki prozaiczny i niegroźny Abernaav byłby ciekawym widokiem. To był ten rodzaj ludzi, których ciężko sobie wyobrazić z gazetą czy przy robieniu śniadania.
  Saville lekko pokiwała głową.
  — Nawet bardzo ciekawa. — Zerknęła na doktora kątem oka. — Z tego, co słyszałam, Anthony go instruuje, jak się zachowuje prawdziwy mężczyzna... — zaśmiała się cicho. — Bardzo przyjemnie — przyznała z zadowoleniem w głosie. To była jak najbardziej szczera opinia, mieli zarówno swobodę, jak i zajęcie, co stanowiło idealną równowagę. — Może nie powinnam pytać, ale... Skoro nie Jeremiah, to co tak zajmowało twoje myśli?
  Ta jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Sądziła, że to jasnooki mężczyzna był przyczyną, ale jednak nie, a zatem należało się dowiedzieć co.

Offline

#37 2020-06-21 19:38:14

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Constantin de Vez


Słowa o obgadywanym Abernaavie wywołały na twarzy Psychiatry dziwny grymas, jakby coś go w tym mierziło, choć nie słowa Beatrycze, a bardziej wizja, która pojawiła mu się przed oczami.
-Specjalista od okultyzmu i pasja czytania książek z ostatnich dwóch, czy trzech wieków. To na prawdę dziwny człowiek, lecz świadomy wszystkiego co robi. W dodatku taki wyrachowany dżentelmen. Niepokoją mnie tacy ludzie.
Skomentował, choć nie chciał zabrzmieć zbyt srogo wobec Jeremiaha, jednak rozmowa z nim przed chwilą sama do tego doprowadziła. Jak człowiek mógł tak sprawnie kogoś obrazić, bez obrażania? Nieważne, nie będzie o tym wspominać Beatrycze.
Spojrzał w stronę wspomnianej dwójki, lekko przekrzywiając głowę, stukając palcami w szklankę.
-I z tego co widzę, Pan Winston jest w coraz większym stanie upojenia. Muszę niedługo to sprawdzić.
Dodał z lekkim uśmieszkiem. Widocznie Milicjant dobrze się bawił w towarzystwie całkiem trzeźwego Felixa, który przez maske musiał odmawiać sobie przyjemności. W końcu jednak skupił się na Saville, która zapytała o pewien dręczący go problem. Postanowił zaprowadzić rozmówczynie przed ciepło kominka, gdzie opróżnił szklankę, odstawiając ją na najbliższy odstający element.
-Jest nowy problem, który badamy. Oxygen szuka namiarów na niejakiego Salvadora de Rune, członka Bractwa Cieni, który wszedł w posiadanie Ostrza Pierwszego Łowcy…- Zaczął, robiąc małą pauzę i chrząknięcie. -...legendarny podarek Azazela dla człowieka, który założył Zakon Łowców. Nikt nie wie czemu oddał artefakt, którym nawet śmiertelnik może zabić boską istotę, czy nawet otworzyć przejście do innych światów, ale to nieważne. Przechwycili je. Narazie nic nie zrobimy, czekam na informacje.

Offline

#38 2020-06-21 22:10:18

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 81.0.4044.138

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Odetchnęła cicho, co mogło bardziej przypominać namiastkę westchnięcia. Chyba nie spodziewała się, że doktor pociągnie powagę tematu Jeremiaha. Liczyła raczej na nieco luźniejsze stwierdzenia, ale cóż.
— Tak, wiem, to wciąż chodząca zagadka — odparła, kierując wzrok na resztkę drinka, którego w końcu dopiła. — Wciąż próbuję go rozgryźć.
Popatrzyła na wspomnianą dwójkę i nieznacznie pokiwała głową. Winston raczej za kołnierz nie wylewał, nie była jednak pewna, co miało oznaczać "sprawdzić". Ostatecznie jednak nie poruszyła tego tematu. Poszła za doktorem do kominka, gdzie ogień wesoło tańczył sobie na drwach.
To, co mówił Constantin było wysoce niepokojące, ale i zagadkowe.
— Azazel... — Powtórzyła w zamyśleniu. Osobiście nie uważała, żeby intencje upadłego były tak bardzo nieważne. Chociażby przez to, że już raz taki nieważny szczegół okazał się całkiem istotny, ale... Tutaj musiało być coś więcej. Raczej nie liczył na stworzenie własnej armii, nie ze śmiertelników, którzy dla nich byliby jak pył do zgarnięcia szmatą. — Kiedy to było? I gdzie? — Oderwała wzrok od ognia i zawiesiła go na doktorze.
Wtem coś ją tknęło. Księgi historyczne. Czy Jeremiah o tym wiedział? Teoretycznie nie, Constantin raczej tego nie sugerował, ale ten człowiek potrafił wiedzieć o dziwnych rzeczach z jeszcze dziwniejszych źródeł. Powinna w końcu jakieś poznać.

Offline

#39 2020-06-21 22:38:00

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Constantin de Vez, Felix


Beatrycze intensywnie rozmyślała, gdy Constantin dumał, a może bardzirj się zamartwiał. Może dlatego humor miał podły, co Beatrycze musiała zrozumieć. Obowiązki Oxygenu były dla niego ważniejsze od cieszenia się chwilą spokoju.
-Hmmm chyba 500 lat temu, ale ciężko określić gdzie dokładnie. Allanor słynie z tego, że jest kolebką Zakonu Łowców Demonów, jednak źródła o tym historycznym wydarzeniu są strasznie szczątkowe. To były trudne czasy dla ludzkości. Rządy terroru sił piekielnych… to w sumie smutne, że skupiając się na przyszłości, zaniedbaliśmy przeszłość.
Odpowiedział, choć szczerze wątpił, by te informacje były w jakikolwiek sposób pomocne. Jedyna istota jaka pamiętała te stare czasy, to sam Azazel. Lecz na co im to wiedzieć, skoro potrzebują tego miecza już teraz…?
-Przypuszczamy, że Salvador będzie chciał dokończyć dzieło kultystów z domostwa na wzgórzu. Jednak pewnie nie wie jak i gdzie to zrobić, więc tylko się ukrywa. Ale znajdziemy go. Na pewno. Może jestem tylko prostym człowiekiem po akademii medycznej, lecz zakładając Oxygen z moimi znajomymi ze studiów, wiedziałem co robie. Pisałem się na niemożliwe, wierząc w powodzenie. Musimy tylko odzyskać Ostrze, a szala będzie po naszej stronie…- Spojrzał na Saville wywołując lekki uśmiech na twarzy. -...proponuję byś na jakiś czas wprowadziła się tu. Rezydencja jest duża, zaś wolę Cię mieć pod ręką od razu jak czegoś się dowiem. Anthony też mile widziany.
Powiedział, czym pewnie mógł nieźle zaskoczyć byłą Skrybe, ale mówił całkowicie szczerze.
Ich pogawędka przy kominku została przerwana słyszalnymi krokami. Kiedy się odwrócili, zobaczyliby niebieskowłosego chłopaka w masce.
-Dobry wieczór, Beatrycze.- Powitał ją z kiwnięciem głowy i spojrzał błękitnymi tęczówkami na de Veza. -Pan Winston chyba za dużo wypił, zaczyna bredzić o rewolucji i ledwo trzyma się na nogach.
Poinformował, zaś Psychiatra wziął głęboki wdech.
-O wilku mowa. Dobrze, że nam to mówisz, Felixie. Zaprowadzę Anthony'ego do łóżka, dla niego chyba impreza skończona. Nie krępujcie się, bierzcie co dusza zapragnie.
Uśmiechnął się szeroko i ruszył do bujającego się Milicjanta, aby pomóc mu iść. Wtedy też dołączyła się Emilia, oferując pomoc w zaprowadzeniu go do jednego z pokoi gościnnych.
Tak po krótkiej chwili, w bawialni pozostała tylko Beatrycze z Felixem, który tak sterczał i rozglądał się we wszystkie strony, jakby nie wiedział co mówić.
-Czyli… nie kłamałaś z ponownym spotkaniem… podobno to Ty się za mną wstawiłaś u rady. Ja… dziękuję.
Przerwał milczenie, zerkając w jej stronę. Sam nie wiedział, czy chciała z nim rozmawiać. Wtedy w izolatce… po prostu musiała.

Offline

#40 2020-06-21 23:57:00

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
AndroidChrome 81.0.4044.138

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Delikatnie rozchyliła usta, kiedy Constantin zaczął opowiadać. Nie był to wyraz zdziwienia, raczej chęć wejścia mu w słowo, czego ostatecznie nie zrobiła. Nie wiedziała w jaki sposób, ale nie jest powiedziane, że to im się nie przyda. Najwyżej jeszcze raz złapie Constantina i pociągnie za język. Ciekawa była natomiast wzmianka o założeniu Oxygenu. To tłumaczyło, dlaczego de Vez miał u nich taki posłuch.
— Tak, nie możemy pozwolić, by ktoś je wykorzystał, czy to Salvador, czy inny świr... — Te słowa miały swoje drugie dno, które zaczęło się klarować w jej głowie. Szala będzie po naszej stronie. Przeciąganie sznurka przypiętego do detonatora. Nikt nie gwarantuje, że w rękach Oxygenu Ostrze będzie zawsze równie dobrze wykorzystywane, co teraz.
Jego propozycja faktycznie była dla niej zaskoczeniem. Miłym co prawda, ale wciąż chyba jednym z najmniej spodziewanych.
— Dzię... kuję, właściwie czemu nie. Chętnie skorzystam — uśmiechnęła się lekko i zaraz przeniosła wzrok na niebieskowłosego. — Dobry wieczór — odparła pogodnie, oh, chyba niewiele rzeczy mogłoby na dłużej zgasić jej dobry humor, zwłaszcza dzisiaj.
Winston faktycznie nie trzymał się już najlepiej, ale co się dziwić. Z takim tempem, jakie sobie narzucił, niejeden by wymiękł. Przez moment zastanawiała się, czy to faktycznie sprawia mu przyjemność, czy zwyczajnie się rozpędził, ale wkrótce towarzystwo zniknęło za drzwiami.
Została sama z ich nietuzinkowym niedoszłym wariatem, którego obdarzyła lekkim uśmiechem.
— Nie musisz dziękować... Dobrze cię znów widzieć. Muszę przyznać, że Constantin nieźle się urządził, w sam raz by odetchnąć po tej całej karuzeli śmiechu... Czy może raczej w trakcie... — Niespiesznie skierowała się w stronę barku. — A tak właściwie... — Obejrzała się na niego przez ramię. — Jak spotkałeś tamtego anioła?
O tak, może i sporo rzeczy działo się po drodze, ale Beatrycze nie zapomniała ich pierwszej rozmowy. Właściwie podobnie do kilku innych pierwszych rozmów, które nie były spotkaniem w warzywniaku. Z barku wydobyła butelkę brandy i nalała do szklanki stosowną ilość, kierując znów spojrzenie piwnych ślepi na Felixa.

Offline

#41 2020-06-22 06:11:14

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Felix


Felix wyłapał uśmiech, który mu posłała i można tylko zgadywać, czy odruchowo zrobił to samo, gdyż wyraz maski pozostawał kamienny, co jedynie powieki lekko się zwężyły na moment, ale to tyle. Mimo wszystko, rozszerzające się oczy, gdy zarzuciła jakiś temat, już wyraźnie informowały o zainteresowaniu Niebieskowłosego. Chyba nie spodziewał się, że jednak nie został spławiony. Ale równie dobrze mogła mówić cokolwiek, by nie było niezręcznej ciszy. Należy pamiętać, że tylko on nie tknął alkoholu, więc myśli miał trzeźwe, a te kazały mu analizować wszystko co usłyszał. Między innymi tonacje głosu, by rozpoznać wymuszenie. Ta jednak takowego nie wykazała. To… miłe.
-Tak właściwie to otrzymał ten dom w spadku po rodzicach. Constantin urodził się w szlachetnej rodzinie, której członkowie zawsze zostawali lekarzami. Constantin przełamał ten schemat, wybierając psychiatrię.
Rzucił taką jedną ciekawostką dotyczącą de Veza, nawet jeśli niewiele zmieniała, to tłumaczyła luksus domostwa w którym przyszło im się znaleźć.
Saville nagle zapytała o Anioła, gdy sięgała alkohol, a choć nie mogła widzieć wyrazu twarzy chłopaka, to ten był jednak trochę zaskoczony tym, że wciąż o nim pamiętała. Zdawało mu się, że zupełnie porzuciła temat w odmętach pamięci. Doceniał to, choć tylko w myślach.
-Hm… byłem dzieckiem, kiedy zgubiłem się w lesie. Długo błądziłem, nawołując rodziców. Bez skutku. Przynajmniej do momentu, w którym ujrzałem jakiegoś panicza, w dobrym ubraniu i wyjątkowym spojrzeniu. Myślałem, że mnie oczy mylą, ale miał on białe jak puch skrzydła. Pytałem się go gdzie są moi rodzice. Płakałem przed nim. A on milczał, jedynie dotknął mojej głowy. Nie wiem nawet kiedy zniknął, lecz niedługo po tym znalazła mnie matka. Widząc co się stało z moimi włosami, ojciec zgolił mnie na łyso. Ale one odrastały takie same. Z perspektywy czasu myślę, że był to sposób na to, abym wyróżniał się w lesie i łatwiej było mnie znaleźć. Trochę dziwny sposób. Skoro był Aniołem, nie mógł mnie po prostu do nich odprowadzić…?- Urwał, bawiąc się własnymi szczupłymi palcami, lekko opuszczając głowę. -Mimo to nie jestem jakiś niezadowolony z tego. To moja cecha charakterystyczna. Zawsze przyciągała wzrok.
Dodał, zerkając na Beatrycze, łącząc z nią spojrzenie. Ta dalej mogła nie wierzyć w tak irracjonalną historię, ale jakakolwiek była prawda, po przytłumionym głosie Felixa można było sądzić, że wierzy akurat w takową wersję.
Chłopak zobaczył krzesło barowe, które zostało przeniesione pod kominek przez Winstona, gdy odgrywał jakieś dziwne scenki, więc nieomieszkał usiąść na nim, wlepiając błękitny wzrok w towarzyszkę rozmowy.
-Lubisz takie przyjęcia…?
Spytał jej, choć szybko skarcił się w myślach. Równie dobrze mógł zapytać o pogodę, choć ta była jak zwykle niezmienna, z tą różnicą, że runął deszcz i było słychać grzmoty. Czyli nadciągała burza. Dobrze, że byli tu, a nie w terenie.

Offline

#42 2020-06-22 17:23:16

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 68.0.3618.142

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Szczegóły historii domu nie były jakimś dużym zaskoczeniem. Medycyna to bardzo często interes rodzinny, w dodatku na tyle dochodowy, że można się spodziewać podobnych włości jak te.
  — To też rodzaj lekarza — odparła swobodnie. Przez moment miała zamiar pociągnąć temat, ale zrezygnowała. Istniało zbyt duże ryzyko, że byłby nieprzyjemny dla Felixa.
  Z drugiej strony nie bardzo by się przejęła jego podejrzliwością, nawet gdyby mogła ją zobaczyć. Wydawało się to całkiem naturalne, Beatrycze zapewne sama zachowywałaby się podobnie na jego miejscu. A może nawet mniej towarzysko, choć teraz pewnie nikt by jej o to nie posądził.
  Odwróciła się do chłopaka i upiła drobny łyczek alkoholu, słuchając historii o Aniele. Rzeczywiście sytuacja była dziwna, zapewne wielu uznałoby ją tylko za przywidzenie, dokładnie tak, jak sam Felix z początku sądził. No i dlaczego włosy? Dlaczego niebieskie?
  Zerknęła w stronę okna, za którym zbierały się ciemne chmury.
  — Może o to mu właśnie chodziło? Uwidocznić innym twoją wyjątkowość. — Przeniosła na niego wzrok. — Miał całkiem niezły gust — dodała z lekko zaczepnym uśmiechem. Kiedy on zajął krzesło, Beatrycze znalazła sobie jakąś pufę. Założyła jedną nogę na drugą i oparła się łokciem o swoje kolano.
  Nad postawionym pytaniem nie myślała długo, chociaż nie było znowu takie oczywiste.
  — To zależy. Póki mogę robić, co chcę i nikt nie oczekuje, że będę się zachowywać w konkretny sposób, to nie narzekam. — Obejrzała się na okno, kiedy padł jeden z głośniejszych grzmotów, a kąciki ust delikatnie uniosły jej się ku górze. — Lubię słuchać burzy, ma w sobie coś niezwykłego... — wymruczała po trochę do siebie, by zaraz przenieść wzrok na Felixa. — Poróbmy coś — stwierdziła, wstając z pufy, by ewentualnie zaplątać się po pokoju. — Czym lubisz się zająć w wolnym czasie?

Offline

#43 2020-06-22 17:54:31

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Felix


Zamrugał kilkukrotnie, jakby jego mózg wczytywał tę informację, aby mógł wydać wniosek:
-Jak dentyści. To też lekarze.
Mruknął, ale po chwili ugryzł się w język. Po co wyskakuje z dentystą? Co ją to obchodzi Felixie? Chciała tylko zamknąć temat, po co mówisz o dentyście? Ekspertem jesteś? Wyjdziesz na jakiegoś przechwałke znawce?
Zalał się takimi myślami, które próbował odgonić. Przy Emili było mu łatwiej, cokolwiek powiedział i tak przeszło bez echa. A odkąd Beatrycze jest taka sympatyczna to boi się zrobić zły krok. Strasznie… paranoiczne, nie?
Sam zastanawiał się czemu akurat niebieski, ale ktoś mu kiedyś powiedział, że Anioły kojarzy się z błękitną barwą, tak jak Demony z czerwienią. Cóż, wolał takie, niż czerwone, ale… no mniejsza, sam nie wiedział. Zaś Saville chyba po złośliwości powiedziała to co powiedziała. Jest wyjątkowy? Podobają jej się jego włosy? W jej guście…? Oj, gdyby nie maska i stan jego twarzy, zalałby się rumieńcami od czoła po żuchwę, choć miał dziwne wrażenie, że w szyję mu bardziej ciepło, oraz pierś. Co za fatalny, duszący stan. To tortura psychiczna z jej strony?
-Dziękuję… Beatrycze.
Odparł trochę niepewnie, a choć grzywka opadała mu na wydrążone oczodoły maski, wolał tego nie poprawiać, by nie było, że bawi się teraz włosami po tym jak go pochwalono. Jak by to wyglądało przecież! Ale… gdy tylko odwróciła wzrok od razu zaczesał grzywkę.
Temat na szczęście zszedł na neutralny grunt, kiedy tylko Beatrycze się rozsiadła. Jej pogląd na imprezy wydał mu się… sensowny. Przecież chyba o to chodzi w przyjęciach. O swobodę.
-To moje pierwsze od… nie pamiętam…
Zamyślił się, spuszczając głowę. Cóż, de Vez jak już coś organizował to Felix bytował w trochę innych warunkach.
Kiedy napomknęła o burzy, ta mu o czymś przypomniała, ale nie chciał tego roztrząsać. Uśmiechnął się, niestety ona nie mogła tego zobaczyć. Albo stety.
-Ja lubię deszcz. Gdy pada. To mój ulubiony warunek atmosferyczny. Wtedy lampy uliczne wyglądają bardzo… mistycznie. Noc i deszcz, tło miejskie…
Zamyślił się, wyobrażając sobie spacery, których dawniej się podejmował. Niestety, teraz Constantin zabronił mu wychodzić z posiadłości bez konieczności. Ale mając takie towarzystwo, nie chciało się go opuszczać.
Gdy Saville wstała z pufy, Felix odruchowo zszedł z krzesła, choć sam nie wiedział dlaczego, nigdzie nie szli. Ale zapytała go o coś, co wymagało większego pomyślunku.
-Ja… to zabrzmi dziwnie, ale… grywam na skrzypcach.- Przyznał się. Taki oto ukryty talent niebieskowłosego chłopaka w masce. -Ale nie mam ochoty grać przed Constantinem i Emilią. Są wredni.

Offline

#44 2020-06-22 19:09:50

Kojot
Użytkownik
Dołączył: 2020-03-01
Liczba postów: 315
WindowsOpera 68.0.3618.142

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

Oh, nie pociągnęła wątku dentystów, chociaż mogłaby sporo na ten temat powiedzieć. Niekoniecznie dobrych rzeczy, raczej nie uważała ich za zbyt... może nie tyle przydatnych, co sensownych. Nie mogła zobaczyć wyrazu twarzy Felixa, kiedy rzuciła swym niby komplementem, ale drobne szczegóły zachowania dawały o sobie znać. Choć z drugiej strony dawały co chwilę, co wydawało jej się trochę niespodziewane. Osobiście nie uważała, żeby te słowa były jakieś wyjątkowo niezręczne, prędzej byłyby powodem do spuszenia piórek, czego Felix chyba nie zwykł robić.
  Nie oczekiwała podziękowań, nie takich poważnych.
  Pierwsze od nie pamiętam. Nieznacznie kiwnęła głową. Całkiem możliwe, że to było pierwszym, odkąd zaczęły się jego problemy. Patrząc na niego teraz, ciężko jej było sobie wyobrazić takiego Felixa na bankiecie czy czymś w tym stylu.
  Zerknęła na niego, kiedy pokusił się o dłuższą odpowiedź. Warunek atmosferyczny. Starała się na to nie zareagować, czy wyszło idealnie, nie była pewna.
  — Jak latające światła magów — rzuciła bez namysłu. — Właściwie nigdy tak o nich nie myślałam. Deszcz jest... ponury. — Zerknęła na okno. — I zimny.
  Przez moment jeszcze obserwowała spływające po szybie kropelki, by ostatecznie porzucić temat... to nie był klasyczny temat pogody, to było coś głębszego. To w pewnym sensie było mówienie o sobie.
  Felix wstał wraz z nią, dokładnie tego się spodziewała. Większość ludzi tak robi. Może i była to psychologiczna zagrywka, ale nieszkodliwa, a za to skuteczna. Problem w tym, że... nie mieli gdzie iść.
  — Na skrzypcach? Nie zgadłabym. — Uśmiechnęła się lekko. Wraz z jego następnymi słowami zatrzymała swoje kroki po pokoju. — Wredni? Mnie się wydali całkiem mili. Emilia jest chyba zadziorna, ale nie wygląda na wredną. Dlaczego?

Offline

#45 2020-06-22 19:43:22

Arcymistrz Gry
Administrator
Dołączył: 2018-10-26
Liczba postów: 582
AndroidChrome 83.0.4103.106

Odp: Pan jest moim Pasterzem... (2,5)

MG = Felix


Beatrycze dobrze skomentowała umiejętność Felixa, bo przecież kto się po nim tego spodziewał? Prędziej ktoś wsadzi instrument w ręce Constantina, choć to nie był najlepszy pomysł, jeśli ceniło się swój własny słuch.
"Masz jakieś zainteresowanie, Felixie? Może grasz na czymś…?"
"Nie, nie bardzo. Znaczy… kiedyś grałem na skrzypcach…"
"Lubisz skrzypce?"
"Lubię ich dźwięk."
"Pomogę Ci wrócić do gry. Pomoże Ci to…"

Felix lekko odpłynął w swoich przemyśleniach, co czasem mu się zdarzało, jednak liczył, że nie zwrócił tym uwagi Beatrycze. Miał nadzieję, że nie powiedziała nic, czego nie dosłyszał.
-Trochę grywam, lecz nie jestem wirtuozem. Są lepsi, jednak… nie powiedziałbym, że ze mną jest jakoś źle.
Powiedział, z wyczuwalnym cichym śmiechem, co można było uznać za przełomowy moment, ponieważ Saville nie miała jeszcze okazji tego słyszeć.
-Lubię ich. Oni lubią mnie, chyba. Jednak potrafią być złośliwi, zwłaszcza gdy są na coś poirytowani. Mam też wrażenie, że nie traktują mnie poważnie. Bardziej jak… dziecko, które bredzi, albo zrobi sobie krzywdę. Może mi się tylko zdaje.- Urwał na moment, chcąc coś przemyśleć, ale po chwili się zdecydował na coś. -Nie chcę zabrzmieć dziwnie, ale… chodź ze mną. Ten dom ma jedno pomieszczenie, o którym Constantin zupełnie zapomniał. Może Ci się coś tam spodoba, ale… narazie pozostawię to w tajemnicy, dobrze?
Zaproponował, po czym udał się do wyjścia z bawialni. Zakładając, że Beatrycze zechciała towarzyszyć mu, aby samej się nie zanudzić, Nienieskowłosy postanowił na jednym z korytarzy do czegoś nawiązac:
-Odnośnie deszczu i jego… ponurości. Myślę, że jego największą zaletę stawia sie w pejoratywnym świetle. Gdyby wszystko było kolorowe, dalej by to każdemu odpowiadało? Mrok jest czymś… intrygującym. Zagadkowym. Ma w sobie urok, którym każdy się otacza. Który każdy ma w sobie, w mniejszym lub większym stopniu.- Przerwał, bo miał wrażenie, że zwyczajnie pierdoli od rzeczy, bo poczuł się zbyt pewnie przy niej. -Tak tylko gdybam…

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kursy projektowania wnętrz | studnie głębinowe limanowa | lab laser przedstawiciel | balustrady szklane warszawa | tanie przeprowadzki warszawa